Internet to potÄga ÂŤ ObserwujÄ, myĹlÄ, piszÄ â serwis Goldenrose
Co prawda Lenin jest już martwy od dziesięcioleci, ale imperializm carsko-bolszewicki w wydaniu karykaturalnej demokracji á la Putin wiecznie żywy. Nasz prezydent Lech Kaczyński wpadł na genialny pomysł - "zmontował ekipę" prezydentów Ukrainy, Litwy, Estonii oraz premiera Łotwy i w takim składzie wszyscy polecieli do Gruzji. Gdyby poleciał sam Lech Kaczyński, byłoby to być może nierozsądne. Jednak taki skład świat będzie musiał zauważyć. A jest to skład jak najbardziej kompetentny, bo kto lepiej zna Rosjan jak nie ci, którzy przez dziesiątki lat doświadczali sowieckiej okupacji?
Polski prezydent od pierwszej chwili wojny między Gruzją a Rosją stanął murem za Gruzinami. I polski prezydent ma rację, że popiera Saakaszwilego, mimo że ten dał rozkaz do ataku na Osetię Południową. Lech Kaczyński, podobnie jak prezydent Gruzji, uważa w tym konflikcie za agresora Rosję. Bo to ten nieskrywany rosyjski imperializm jest źródłem wszelkiego zła i bezprawia.
Dziś Gruzja, jutro Ukraina?
Gruziński prezydent Saakaszwili, uważany przez swoich opozycjonistów za awanturnika i człowieka nieodpowiedzialnego, zdaje sobie jednak doskonale sprawę z zagrożeń płynących ze strony rosyjskiego imperializmu. W obronie przed nim szukał sojuszników w całej Europie, ale poza poklepywaniem po ramieniu rzeczywiste poparcie znalazł jedynie u prezydentów państw, które jeszcze niespełna 20 lat temu były zależne od Rosji. Bo to oni najlepiej zdają sobie sprawę z rosyjskiego zagrożenia. Jeśli więc Lech Kaczyński mówi może niezbyt dyplomatycznie, ale niezwykle trafnie, że dziś Gruzja, a jutro być może Ukraina, to ma rację. Jeśli polski prezydent mówi, że obrona Gruzji przed rosyjskim imperializmem jest zarazem obroną przed nim Europy, to też ma rację. Bo kilkudniowa wojna Rosji z Gruzją nie toczyła się o Osetię i Abchazję, lecz o wolność i niezależność Europy wobec rosyjskiego imperializmu kryjącego się za dostawami ropy i gazu. I ta diagnoza polskiego prezydenta jest niepodważalna.
Europo, obudź się!
Istotne jest natomiast to, czy Europa obudzi się, przetrze oczy, dostrzeże zagrożenie i będzie umiała się mu przeciwstawić. Osetia Południowa, podobnie jak też Abchazja, należą, według wszelkich norm prawa międzynarodowego, do państwa gruzińskiego, ale po rozpadzie ZSRR doszli w tych regionach do władzy ludzie popierani przez Rosję, którzy ogłosili niezależność regionów wobec władz Gruzji. Próby zbrojnego podporządkowania sobie tak Abchazji, jak i Południowej Osetii kończyły się dla Gruzji niepowodzeniem, bo separatyści w obu tych regionach mieli za sobą wsparcie Rosji. Po ostatnim konflikcie Rosja ustanowiła w Osetii Płd. i w Abchazji swoje siły pokojowe, które miały pilnować rozejmu. Ale określenie „siły pokojowe" to w odniesieniu do tychże rosyjskich wojsk skrajny cynizm. Rosyjskie „siły pokojowe" od początku wspierały bowiem rządy Osetii Płd. i Abchazji, zachowując absolutną bierność w sytuacjach, gdy wojska tych separatystycznych prowincji ostrzeliwały terytorium Gruzji. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta: Rosji po prostu zależy na utrzymywaniu atmosfery niepewności i zagrożenia na terenach północnej Gruzji. O co więc chodzi?
Imperialista Putin
W tym przypadku chodzi o rosyjski imperializm, który odrodził się w Rosji wraz z dojściem do władzy Władimira Putina. I trwa, wszak wszyscy doskonale zdają sobie sprawę, że to nadal Putin rządzi Rosją, mimo że dla zachowania pozorów demokracji opuścił urząd prezydenta po upływie dwóch kadencji. Putin został jednak poprzez aklamację ogłoszony premierem Rosji, nadal więc rządzi tym krajem i to on podejmuje strategiczne decyzje, nie zaś konstytucyjny prezydent Miedwiediew.
Paliwem imperializmu są siła i przewaga nad sąsiednimi krajami czy kontynentami. Wiadomo, że po rozpadzie ZSRR i epoce chaosu Borysa Jelcyna, Rosja nie reprezentowała już sobą potęgi militarnej i pod tym względem zdecydowanie ustępowała i ustępuje Stanom Zjednoczonym. Putin szukał więc dla swojego imperializmu innej broni niż militarna i bez problemu ją znalazł. Tą bronią, która buduje dziś rosyjski imperializm, są ropa naftowa i gaz. Od rosyjskiego gazu uzależnione są gospodarki niemal wszystkich krajów Europy. Putin postanowił położyć rosyjską łapę także na złożach gazu na innych kontynentach - chociażby w południowoamerykańskiej Boliwii czy afrykańskim Algierze i Libii, gdzie rosyjski monopolista Gazprom wchodzi w sojusze z miejscowymi firmami wydobywczymi i dystrybucyjnymi. Ale nas interesuje Europa...
Kaczyński od dawna widzi rosyjskie zagrożenie
Polskie rządy od dawna zdawały sobie sprawę, że nasz kraj uzależniony jest od dostaw rosyjskiej ropy i gazu. Jednak pierwszy zaczął o tym mówić głośno, niemal ostentacyjnie (co się nie mieści w finezyjnych niuansach dyplomacji), prezydent Lech Kaczyński. I Lech Kaczyński zaczął wiązać tę zależność z zagrożeniem ekspansji rosyjskiego imperializmu na polskie ziemie i ziemie innych krajów, które niespełna 20 lat temu wyzwoliły się spod imperializmu bolszewickiego ZSRR. Stąd tak intensywna obecność prezydenta Lecha Kaczyńskiego w niepodległych krajach, które powstały po rozpadzie ZSRR, a przede wszystkim w Gruzji. Dlaczego właśnie w Gruzji?
Niemcy i Francjatradycyjnie mają nas w d...
Otóż strategia Putina i sterowanego przezeń koncernu Gazprom opiera się na sprawowaniu przez rosyjskie państwo pełnej kontroli nad wydobyciem, a przede wszystkim przesyłem gazu i ropy naftowej do krajów Europy Zachodniej, w tym także do Polski. Ponieważ Polska mówi głośno, że musi się uniezależnić od rosyjskiej ropy i gazu, a przez Polskę przebiega jeden z głównych ropo- i gazociągów z Rosji do krajów Europy Zachodniej, Putin rozpoczął wyścig. Kto będzie pierwszy - czy Rosja z ropo- i gazociągami, które ominą Polskę, czy uniezależnienie się Polski od dostaw rosyjskiej ropy i gazu. Aby ominąć niechętne, bo widzące niezwykle ostro rosyjski imperializm kraje bałtyckie, Polskę i Ukrainę, Putin rozpoczął budowę rury pod Bałtykiem łączącej bezpośrednio Rosję z Niemcami i takiej samej rury biegnącej z rosyjskiego wybrzeża Morza Czarnego przez to morze do sprzyjającej Rosji Bułgarii, z której poprzez Serbię i Węgry będzie docierać do Austrii. Krajom Zachodu tylko werbalnie zależy na suwerenności dziś wolnych krajów byłego bloku wschodniego. Im zależy przede wszystkim na dostawach z Rosji surowców energetycznych, bo bez nich zawalą się ich gospodarki. Dlatego prezydent Sarkozy i kanclerz Merkel jadą do Moskwy, a nie do Tbilisi.
Kluczowe znaczenie Gruzji
Wiedząc więc, że Putin może w swoim zawoalowanym pozorną demokracją imperializmie liczyć na ciche wsparcie Zachodu, prezydent Lech Kaczyński dążył do utworzenia sojuszu energetycznego, dzięki któremu kraje byłego bloku wschodniego otrzymywałyby dostawy ropy i gazu np. z Azerbejdżanu i Kazachstanu. W tym sojuszu Gruzja stanowiłaby znaczenie kluczowe, ponieważ to przez jej północne terytoria przebiegają rurociągi, którymi ta ropa i gaz mogłyby być transportowane. Jednym z takich centrów na terytorium Gruzji jest właśnie miasto Gori, leżące ledwie 30 km od granicy z Osetią Południową. W dążeniu do utrzymania monopolu w dostawach ropy i gazu na zachód Europy rosyjski imperializm gotów jest za wszelką cenę destabilizować sytuację na północnych granicach Gruzji, a najlepiej posadowić w Tbilisi rząd, który realizowałby w tym regionie politykę, a więc interesy, Rosji.
KRZYSZTOF PIPAŁA
zrodlo: super nowosci
Bardzo dobry artykul. Nic dodac, nic ujac.
W Ruskich obudziły się dawne ciągoty do panowania nad światem, podnoszą się z kolan
imperialistyczne zapędy których niestety nikt za bardzo nie ostudzi, Polska zgadza się na tarczew momencie konflikutu w Gruzji, bedziemy miec drugą zimną wojne
Po długich przemyśleniach popieram Kaczke za jego wypowiedź, kto jak nie my i sąsiedzi będziemy musieli stawić opór, zachód nas sprzeda.
Bo Cie podadzą do prokuratury za obrazaniem prezydenta.