ďťż

Po co nam wiara i Bóg?

site
Internet to potęga « Obserwuję, myślę, piszę – serwis Goldenrose
Na początek tekst naszej nowej koleżanki z redakcji, Gabusi:


Bo wierzyć, to za mało

Łatwo pisać o Bogu – że nie taki wspaniały i choć wszechmocny, to leniwy. I chociaż może wszystko, to w rzeczywistości nie robi nic. Bo cóż takiego czyni? Czy daje? A może tylko odbiera?

Jej rodzice rozwiedli się. Już od dawna zdradzali się wzajemnie. On z firmą, a ona z asystentem. W miejsce ciągłych kłótni, zamiast upragnionego spokoju, wkradła się pustka. Ona sama robiła, co chciała, choć nikt nie widział, że najbardziej chciała być kochana. Oszczędzono jej przerzucania z domu do domu. Dano jej wybór. Wybrała Londyn. Skoro tu nikt jej nie chciał, to może tam znajdzie kogoś, dla kogo będzie choć cząstką świata. Wybrała Londyn z jego cudownym światem obojętności i wszechmocy dla uprzywilejowanych. A ona taka była. Dzięki mamie.

Zostawiła cały swój nastoletni świat, z mozołem urządzany pokój i samochód (za dobrze zdaną maturę). Zamiast tego rzuciła się w wir zabawy i próżniactwa. Niech mnie tylko zauważą. Niech mnie kochają! Pokochali. Na kilka chwil upojenia alkoholowego. Na kilka sekund orgazmu. Na te kilka chwil dreszczyku, że nakryją, że zamkną za posiadanie narkotyków, że ktoś doniesie żonie... Lolitka. Zamiast pieniędzy i prezentów wolała spacer pod gwiazdami, słodkie "nie zmarzniesz?" i na dobranoc czuły pocałunek w czoło.

Ale nie tak urządzony jest ten świat, więc dlaczego ona miałaby być wyjątkiem?

Kolejny bezsensowny miał być wieczór ukoronowaniem równie bezmyślnego dnia. Zazwyczaj jest tak, że gdy człowiek myśli, że nic go już nie spotka i najlepszym rozwiązaniem jest śmierć, to wtedy pojawia się ktoś, kto z miejsca wywołuje szaleńcze bicie serca. I podrywasz się do lotu zapominając o połamanych skrzydłach. Ale to nic, wzbijasz się na skrzydłach tego czegoś, co pozwala Ci nagle wierzyć, że nie wszystko stracone, że dobry Bóg jednak jest, że nie zapomniał!

Jest on. I jest ona. Ale on nie proponuje spaceru wśród gwiazd, nie trzyma jej mocno za rękę i nie mówi: "chodźmy stąd". Nie. On patrzy na nią jak na prostytutkę, którą... na Boga, którą przecież jest!

Więc poddaje się bezwolnie trybikom machiny, którą sama nakręciła, wierząc, że może tym razem będzie inaczej. Obiera dobrze znany kurs do toalety, z przyzwyczajenia rozgląda się, czy nikt ich nie widzi i chociaż dla nikogo nie ma znaczenia, czy ta panienka poderwała kolejnego naiwnego, który gotów płacić cudowne funty za spazm rozkoszy wydyszany w jej włosy, ona płonie rumieńcem. Nie, nie ze wstydu. Z podniecenia. Przecież ten cudowny i wyśniony za chwilę padnie przed nią na kolana i już nigdy nie będzie sama w świecie pełnym ludzi.

Odszedł. Ale zostawił coś... Coś maleńkiego. Coś, co żyje.

Okazało się, że książę z bajki był tylko pozłacanym bublem z żoną i dwójką dzieci. Mieszkający w dobrej dzielnicy, lubiący się zabawić i żyć pełną piersią, nikomu nie przeszkadzając. Stracił zainteresowanie nią, gdy się dowiedział, że przez wadliwe zabezpieczenie zostanie ojcem dziecka tej małej ***.

Przyjechała do Polski na ślub ojca. Przyjechała i została. Chciała być tutaj, gdy jej dziecko będzie rosło i domagało się coraz więcej uwagi. Chciała być tutaj, bo to nie było znienawidzone miejsce szczeniackiego buntu, a jej dom. Jedyny, jaki miała, choć może był tylko złudzeniem, fantazją małej dziewczynki otoczonej wiecznie uśmiechniętymi lalkami, bez problemów, kłótni i wad.

Z dnia na dzień kochała coraz bardziej tę maleńką istotkę, która okazała się być dziewczynką. Samantha, od samotności jak sobie tłumaczyła. Aż w końcu nadszedł dzień, gdy Sam stwierdziła, że ma dość samotności matki. I chociaż pewnie miała w sobie wiele miłości do kobiety, która odważyła się ją urodzić, która przeciwstawiła się mężczyźnie zdolnemu jedynie do ściągnięcia spodni, co okazał się zupełnie niedojrzały do roli, do zadania jakie zesłał na niego przypadek... Sam umarła.

Powiedz mi teraz, jaki pożytek Bóg będzie miał z małego dziecka? Dziecka, które ta dziewczyna wbrew sobie pokochała, które już zawsze przypominałoby jej życie - niewarte łez. Dlaczego, skoro taki wspaniałomyślny, nie pozwolił jej cieszyć się tym skarbem. I powiedz mi wreszcie, co ja mam powiedzieć tej dziewczynie, która nie chce już słuchać. Nie chce czuć. Żyć... Ona nie chce żyć. Mając taki bagaż jak ona, pewnie już dawno bym się załamała, a ona, dziewczyna dwudziestoletnia, wciąż chciała próbować. Czy to dziecko, czy odrobina szczęścia dla niej naprawdę tak bardzo pokrzyżowałaby szyki tam, na górze?

Już wiesz, dlaczego czasem lepiej nie wierzyć?

http://interia360.pl/on-i-ona/artykul/bo-wierzyc-to-za-malo,9066


a teraz czas na pytanie, co Wam daje wiara? co Wam daje wiara w Boga? czujecie sie mocniejsi, spokojniejsi....?


mozna tez wierzyc bezinteresownie...chyba

Czy to dziecko, czy odrobina szczęścia dla niej naprawdę tak bardzo pokrzyżowałaby szyki tam, na górze?
no własnie, dlaczego Bóg pozwala na tyle nieszczęść, wojny, modrerstwa, Holocaust, dlaczego jeśli jest to nie reaguje?!
chyba nie powinnam się wypowiadać, ale jednak to zrobię.
bóg jest stworem ludzi, a nie na odwrót. ludzie, moim zdaniem, stworzyli Boga, by mieć w, co wierzyć. komu dziękować za wszystko i... kogo obwiniać...
macie pretensje do Boga. a do kogo powinniście je mieć? do społeczności świata, która pozwala, żeby ludziom skrzywiała się psychika i robili to, co robią.
powiedzcie mi ile ludzi zmarło przez katastrofy matki ziemi, a ile przez innych ludzi..?
świat się zepsuł - nikt nie zaprzeczy...
czy za późno, by to naprawić..?


oj przeczuwam że zaraz będzie mocna dyskusja po poście muerty

co do mnie to lubię sobie czasem z "nim" pogadać i po takiej krótkiej rozmowie zawsze czuje sie spokojniejszy od dziecka byłem uczony o Bogu i ta wiara mi pewnie już do końca zostanie
Ten znajdzie Boga kto Go szuka Jakby sie Go nie nazywalo, gdy czlowieka opuszczaja inni, zostaje sam, zaczyna Go szukac ;] i znajduje ;]

ja osobiscie mam swoja teorie na temat Boga i jestem spokojny ;] no chyba ze cos zrobie nie tak to wtedy powstaja obawy... Co do kosciola to gdy czlowiek ma cos na sumieniu, zwykle spowiedz to za malo. Ale nie jestem osoba kompetentna by o tym pisac, jeszcze mnie ktos o herezje albo cos oskarzy...
taa, jak trwoga to do Boga sztuka znalezc go wtedy, kiedy sie go (teoretycznie) nie potrzebuje...
jedna z pisarek-psycholożek ma teorię dotyczącą tego, że to nasza podświadomość spełnia rolę takiego 'boga'. w jej książce pisze o modlitwach do podświadomości, o tym, że jeśli się w coś wierzy i mocno tego chce i dopuszcza do siebie myśl spełnienia tego; to to się spełni.
bardziej obstawiałabym właśnie tą jej teorię, z tym, że nie do końca. oczywistym jest, że sama chęć i wiara nie wystarcza ; trzeba starać się do tego dążyć i w tym dążeniu sięgać po wszelkie możliwe środki.
nie potrzebuję wiary w boga. nieraz się załamywałam - może przez młody wiek i okres dojrzewania. ale nigdy nie odczuwałam potrzeby stworzenia sobie żadnego bożka, ani wierzenia w stworzonego przez ludzi boga, który miałby być odpowiedzialny za całe me życie.

nie potrzebuję wiary w boga. nieraz się załamywałam - może przez młody wiek i okres dojrzewania. ale nigdy nie odczuwałam potrzeby stworzenia sobie żadnego bożka, ani wierzenia w stworzonego przez ludzi boga, który miałby być odpowiedzialny za całe me życie.

jakis czas temu bylam na rekolekcjach, na ktorych postawiono teze, ze "to nie my potrzebujemy Boga, ale on potrzebuje nas"...nie ma tu na tyle miejsca, zeby dokladnie ten temat przyblizyc, ale wg mnie wiara nie powinna wyplywac z poczucia bezradnosci czy niemocy, tylko ze swiadomej decyzji, ze chcemy mu dziekowac za dar zbawienia (jesli oczywiscie sami w nie wierzymy, a z moich osobistych badan i refleksji wciaz wynika, ze Ewangelii mozna wierzyc...jak na razie to wszystko wydaje mi sie proste i logiczne, choc moj poglad na ten temat stale ewoluuje i nie wykluczam, ze moze sie zmienic).
hm. miałam na myśli to, że nawet jak jest źle nie potrzebuje tego.

tak. Bóg was potrzebuje, bo inaczej by po prostu nie istniał.
to nie miała być obraza tylko moja interpretacja samego (!) tematu...
a moze cos przekrecilam, nie chodzilo o to, ze nas potrzebuje, tylko ze nas pragnie...a decyzja nalezy do nas. w tej chwili ciezko mi sie na ten temat wypowiadac bo moja wiara nie jest wystarczajaco ugruntowana, ale jesli ktos zapytalby mnie, czy wierze w Boga, odpowiedzialabym, ze tak.
tak jak Ty, amanra, odpowiedziałoby 90% społeczeństwa, nawet jeśli to nie jest taka 'prawdziwa prawda'... :>
eh.
wg mnie chrzescijanstwo w Polsce to nie wiara z glebi serca tylko tradycja... Co ciekawe wiara narzucana przemoca (inkwizycja, krucjaty...)
coś w tym, co mówisz, t-man, jest. musi być.
we wszystkim co mowie cos jest ;] czasem racja, czasem absurd, czasem ironia...

w tym wszystkim nie chodzi o slepa wiare w dogmaty. trzeba samemu szukac prawdy i to wlasnie jest wiara ;]
Ta kobieta miala powazne problemy w zyciu i wyszlo jak wyszlo, ale jak wiadomo "my" ludzie nigdy, jeszcze raz powtorze NIGDY nie zrozumiemy wszystkich decyzji Boga,a dlaczego?nie jestesmy na tyle "rozwinieci", poznasz je dopiero po smierci, sadze ze oczywiscie jak pójdziesz do Boga.Moim zdaniem tak juz powinno byc, i tak musialo byc.Ludzie mowia dlaczego Bog pozwala na morderstwa i w ogole na te wszystkie zle rzeczy, ale to czlowiek ma wolna wole i to czlowiek podejmuje takie decyzje, Bog go pozniej za to rozliczy.Moze i ta dziewczyna miala ciezkie zycie ale miejmy nadzieje ze trafila do nieba.Bo nie ten co zyje godnie na ziemi zostanie zbawiony, ja sadze ze zbawiony zostanie ten ktory zyje skromnie, nie przesadnie, oczywiscie uwazam ze mozna zyc w jakis sposob dobrze, "nie biednie" ale z "umierem", i co najwazniejsze chyba to trzymac sie zasad ustalonych przed Boga, i zyc dobrze uczciwie i w ogole i wiem ze zyc wlasnie wedlug tych wszystkich zasad jest na tym swiecie ciezko, ale przezyjesz te lata godnie to pozniej godnie zopstaniesz wynagrodzony.To jest moje zdanie.Jesli chodzi o wiare, to jest bardzo potrzebna i wiele daje i szkoda ze wlasnie w dzisiejszych czasach Bog jest tylko wtedy potrzebny jak jest nam zle, a przeciez zawsze mozna porozmawiac z Bogiem, isc sie wyspowiadac, prosic Boga o rozne rzeczy(oczywiscie nie o pieniadze;>), i taki wierzacy czlowiek na pewno poczuje sie lepiej...wiem wiem troche zszedlem z tematu/osobiscie teraz jak mam jakis problem to tez czasem zwracam sie do Boga i szczerze to ON mi daje taka sile na kolejny dzien, ON mnie podtrzymuje psychicznie w ciezkich sytuacjach i za to MU bardzo dziekuje.Wam tez juz podziekuje/pozdrawiam:).
Pierwsza moja myśl po przeczytaniu tematu: jak trwoga to do Boga, poza tym chcemy sobie jakoś wytłumaczyć tą cholerną niesprawiedliwość która panuje na świecie
i wszystko byłoby dobrze. tyle, że nie zmienia to faktu, iż ludzie właśnie po to wymyślili 'boga'. żeby mieć komu dziękować, kogo obwiniać (później), kogo prosić i z kim rozmawiać. w rzeczywistości to wszystko jest jakby kierowane do naszego wnętrza.
uważam, iż równie dobrze można by ludzką podświadomość określić jako 'boga'.

chyba się powtarzam.
I wlasnie przez takich jak ty, bez wiary ludzie zaczynaja nie wierzyc:/:(.

I wlasnie przez takich jak ty, bez wiary ludzie zaczynaja niewierzyc:/:(. nagminnie, wiara słabnie, u nas to jeszcze pikuś ale na zachodzie... Człowiekom przestaje być potrzebny Bóg, nie maja na niego czasu czy przestali wierzyć po danych przeżyciach w każdym bądz razie czarne wieki przez kościołem.

PS. oprócz Rzeszowa tu kościół jako instytucja przechodzi renesans
jeśli człowiek przestaje wierzyć to znaczy, że jego wiara była zbyt słaba... :>
logiki trochę.
jesli kogos z Was interesuja tajemnice Fatimskie to tam wlasnie jest mowa na ten temat. mowa jest tez w Apokalipsie sw. Jana
haha Bóg jest po to żeby było na czym zarabiać
Wiara i Bóg = nadzieja, miłość, piękno
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • reszka.htw.pl
  • All right reserved.
    © Internet to potęga ÂŤ Obserwuję, myślę, piszę – serwis Goldenrose