ďťż

Kosmos bliżej, czy dalej - rozmowa z prof. Robertem Gałązką

site
Internet to potęga « Obserwuję, myślę, piszę – serwis Goldenrose
Rozmowa z prof. Robertem Gałązką, dyrektorem Instytutu Fizyki PAN w Warszawie



Anna Leszkowska/12.12.2003

Bardzo trudno jest przewidzieć, jakie rezultaty naukowe przyniosą misje kosmiczne. Każda z nich jest ukierunkowana, ale niezwykle często otrzymujemy z nich niespodziewane informacje. Tak było już podczas pierwszych lotów - misje amerykańskie zupełnie niespodziewanie odkryły pasy Allena.

- Filozofowie kultury zauważają, iż przełom XX i XXI wieku cechuje brak ekspansji ludzkości, która zaczęła zajmować się sama sobą i najbliższym swoim otoczeniem. Czy takie spostrzeżenie można wysnuć także z obserwacji rozwoju badań kosmicznych?

- Można mówić o dwóch aspektach tej sprawy. Jednym - istniejącym w świadomości społecznej, zgodnym z tym stwierdzeniem, i drugim - rzeczywistej sytuacji, która zupełnie nie przystaje do tej opinii. W pierwszej istotnie ludzkość porzuciła, odwróciła się od wielkich projektów kolonizacji kosmosu. Ale w rzeczywistości na badania kosmiczne wydaje się coraz więcej pieniędzy, przybywa satelitów, co roku startuje ponad 80 rakiet, tworzy się coraz więcej ciekawych, dużych projektów kosmicznych. Nie ma więc żadnego spowolnienia.

- Kosmos nam spowszedniał...

- Tak, gdyż względny przyrost liczby nowych misji jest obecnie dużo mniejszy w porównaniu z początkami eksploracji kosmosu. Kiedyś każdy lot był wydarzeniem, dziś, kiedy mamy ich tak wiele - już nie.

- Czyli opanowaliśmy technologie kosmiczne na tyle, że możemy je spokojnie konsumować?

- Niezupełnie, tu chodzi raczej o to, że loty przestały być taką atrakcją jak niegdyś. Problemy bowiem nadal są. Patrząc tylko na loty statku ?Apollo? - po locie jedenastym, zakończonym lądowaniem na Księżycu - zainteresowanie następnymi było znikome. Trzynasty lot zwrócił na siebie uwagę, gdyż wydarzyła się awaria i nie było wiadomo, czy kosmonauci wrócą. Ale kto dzisiaj wie, że było tych ekspedycji 17? Atrakcyjność ostatnich - mimo ciekawych programów badawczych - była tak mała, że prawie nie było na ten temat informacji.

- Jakie więc zdarzenia - poza katastrofami - musiałyby teraz nastąpić, abyśmy się zafascynowali kosmosem? Bo nawet ostatnio podana informacja o lądowaniu kapsuły z kosmonautami rosyjskimi 500 km poza miejscem wyznaczonym nie zrobiła na nikim wrażenia...

- Były takie radzieckie loty, kiedy lądowano na Syberii, tysiące kilometrów dalej niż oczekiwano. Niektóre z nich omal nie skończyły się tragicznie nie z powodu lądowania, ale warunków przeżycia po lądowaniu. Dziś ludzi można byłoby mocno poruszyć np. wiadomością o odkryciu - dzięki programowi SETI - życia poza Ziemią. Pewnie gorączkowo zadawalibyśmy sobie pytania: kto to jest, gdzie jest i jak jest do nas nastawiony? Czy nam coś grozi? Odpowiedź pewnie wszystkich naukowców byłaby jedna: jesteśmy bezpieczni, dlatego, że jeśli odbierzemy jakiś sygnał, to byłby on z daleka, czyli z odległości co najmniej dziesiątków lat świetlnych. Ale jednocześnie pewnie zastanawialibyśmy się: co w związku z tym powinniśmy robić? Czy winniśmy się z obcą cywilizacją komunikować, czy może na wszelki wypadek udawać, że nas nie ma? Bo takie odkrycie zmienia sytuację świata, całej ludzkości.

- SETI jednak nie jest projektem rozpalającym naszą wyobraźnię...

- Bo nie przyniósł oczekiwanych efektów: słuchamy, słuchamy i nic się nie dzieje, tylko szum. Niemniej jest to projekt, w który zaangażowano duże środki. Ale jeśli mowa o zagrożeniach - jest ich ogromnie dużo dla Ziemi ze strony kosmosu. Wiadomo np., że z całą pewnością czekają nas - choć nie wiadomo dokładnie kiedy - katastrofy związane z asteroidami. Jest to poważniejsza sprawa niż śmieci kosmiczne, bo te - skoro ciągle nie umiemy ich utylizować - zamierza się umieszczać w tzw. śmietnikach kosmicznych, czyli na mało ważnych orbitach. Są już zalecenia Międzynarodowej Unii Telekomunikacyjnej oraz ONZ, aby usuwać nieużywane statki czy satelity z najważniejszej orbity - geostacjonarnej - na odległość 300 km. I do tych zaleceń stosuje się ok. 80% użytkowników kosmosu.
Ale ważniejszą sprawą są zagrożenia dla Ziemi płynące z przestrzeni kosmicznej - na ten temat powstał nawet w ub. roku raport ONZ. Katalizatorem stworzenia programów dotyczących tego zagrożenia były skutki katastrofy (w 1997 r.) na Jowiszu, w który uderzyła kometa Schumacher-Levy - tworząc kratery większe niż Ziemia. Te zdjęcia zrobiły wielkie wrażenie i w USA powstał projekt systemu ostrzegania przed takimi wydarzeniami. A takich asteroidów między Marsem i Jowiszem jest mnóstwo, samych dużych - ponad dwa tysiące. I one mogą się zabłąkać w pobliże Ziemi. Cześć z nich jest dla nas bardzo groźna - jeśli upadnie na Ziemię asteroid o średnicy 1 km - wywoła straszliwą katastrofę, zwłaszcza na terenach zaludnionych, ale i klimatyczną. Lecz o ile asteroidy - choć trudne do śledzenia - umiemy lokalizować, tak zupełnie nam się to nie udaje w przypadku komet. Te potężne obiekty są absolutnie nieprzewidywalne - poruszają się z ogromną prędkością, rzędu stu tysięcy km/h (trzykrotnie szybciej niż asteroidy), w dodatku nie
wiemy ile ich jest i z jakiego kierunku nadlecą.
Ale przecież z kosmosu mogą nam grozić jeszcze inne zagrożenia, np. trudno wykrywalne czarne dziury, na które może trafić nasza galaktyka w wędrówce po Wszechświecie. Prawdopodobieństwo takiego spotkania na szczęście jest małe.

- Przeszliśmy do większej skali, która nie działa na wyobraźnię tak mocno, jak to, co łatwo można zobaczyć, zbadać. Wróćmy w okolice Ziemi - w ostatnich latach nawet programy dotyczące przestrzeni nam bliskich chyba straciły na atrakcyjności...

- Niezupełnie, rozwijane są różne, także bardzo drogie, programy typu stacje kosmiczne, ale i inne - dotyczące misji kosmicznych. W trakcie jest misja Cassini - już czwarty rok leci do Saturna, zaakceptowany jest amerykański program wysłania satelity do Plutona - poza Układ Słoneczny. Elementem, który osłabia ich atrakcyjność jest czas - bowiem na efekty tych misji trzeba czekać lata, co np. w porównaniu z tygodniowym lotem na Księżyc jest wiecznością. Ale nasz Układ Słoneczny kryje w sobie masę niespodzianek - chociażby księżyce Saturna, z których każdy jest inny, a być może jest na nich jakieś życie.

- Czego spodziewamy się po tych misjach?

- Poznania historii i powstania Układu Słonecznego. Poza tym - również odkrycia śladów życia. Pojawiłoby się wówczas pytanie, czy nasze życie jest przejawem jakiejś ogólnej zasady, czy może jest wyjątkowe? Z tym wiążą się następne pytania: czy innego rodzaju życie jest dla nas zagrożeniem?
Bardzo trudno jest przewidzieć, jakie rezultaty naukowe przyniosą misje kosmiczne. Każda z nich jest ukierunkowana, ale niezwykle często otrzymujemy z nich niespodziewane informacje. Tak było już podczas pierwszych lotów - misje amerykańskie zupełnie niespodziewanie odkryły pasy Allena. Stało się to przez przypadek - liczniki mierzące promieniowanie po prostu się ?zatkały? podczas przejścia przez tę strefę. Po zbadaniu tego zjawiska okazało się, że wokół Ziemi występują pasy intensywnego promieniowania.
Z misji wiemy też, że wszystkie księżyce Jowisza różnią się między sobą: jeden jest wulkaniczny, drugi - lodowy, trzeci - jak nasz Księżyc. Nasze wyobrażenie o kosmosie, także o najbliższym nam Układzie Słonecznym - zmienia się. Byliśmy np. pewni, że każdy układ planetarny tworzy się w taki sposób jak nasz, a okazało się to nieprawdą.
Trzeba jednak pamiętać o szalenie ważnym aspekcie badań kosmicznych, dzięki któremu ludzie łożą na nie ogromne pieniądze. One są - po zbrojeniach - drugim ważnym motorem postępu technicznego. I w dodatku humanitarnym, bo nie nakierowanymi na zabijanie. Telekomunikacja cyfrowa powstała dzięki programom, w których konieczne było utrzymanie łączności Ziemi ze statkiem kosmicznym. To samo z automatyką, robotyką.

- Misje związane ze stacją orbitalną nakierowane są bardziej utylitarnie, na eksperymenty technologiczne, biologiczne, medyczne.

- Z jednej strony chodzi tu o sprawdzanie pewnych doświadczeń w specyficznych warunkach przestrzeni kosmicznej, a z drugiej - jest to testowanie naszych możliwości przed przyszłymi wyprawami w kosmos. Kiedyś programy materiałowe uzasadniano możliwością wybudowania fabryk w przestrzeni kosmicznej. Ale w trakcie tych programów okazało się, że najpierw trzeba rozwiązać mnóstwo problemów zupełnie podstawowych, związanych z mikrograwitacją. Każdy z pierwszych kilkudziesięciu eksperymentów technologicznych w kosmosie przyniósł wiedzę, jakiej nie oczekiwano, a czasem - inną od oczekiwanej.
Obecnie jednym z ważnych odkryć jest zaobserwowanie z orbity rozbłysków promieniowania gamma o ogromnej energii pojawiających się z grubsza raz na dzień ze wszystkich stron. Początkowo w ogóle nie wiedzieliśmy, czy są one z naszej galaktyki, czy z większych odległości. Dziś wiemy, że zjawisko to, trwające nawet kilka minut, występuje raczej gdzieś dalej, ale nadal nie mamy modelu fizycznego procesu, jaki mógłby je powodować. Możliwe, że istnieje jakiś nowy proces fizyczny dający tak potężną dawkę energii, którego dotychczas nie poznaliśmy, bądź nie zauważyliśmy.

- Wiele jest takich zadziwiających zjawisk?

- Niezwykle wiele. Sto lat temu uważaliśmy, że Wszechświat jest stabilny. Hubble w latach 20. odkrył, że ten układ się rozszerza; Einstein uważał, że popełnił błąd wprowadzając do ogólnej teorii względności człon kosmologiczny, poprawkę (tzw. antygrawitację), aby zatrzymać skupianie się Wszechświata. A teraz się okazuje, że pewnie miał rację z tym członem, bo z badań gwiazd supernowych wynika, iż Wszechświat nie tylko się rozszerza, ale w dodatku szybciej niż powinien. Czyli istnieje jakaś siła typu antygrawitacji. Z tym niezwykłym odkryciem, dokonanym dwa lata temu dzięki badaniom gwiazd supernowych, wiąże się stwierdzenie, że rozszerzający się Wszechświat jest płaski.

- Marzenia i rzeczywistość w badaniach kosmicznych najlepiej chyba się uzewnętrzniają w próbach turystyki kosmicznej, która jednak rozwija się bardzo wolno.

- Turystyka kosmiczna musi się dostosować do możliwości technicznych. Jestem pewien, że istniejące pojazdy kosmiczne np. za 50 lat będą postrzegane tak, jak obecne samochody z lat 20. A wówczas podróże w kosmos staną się bardzo tanie. Trzeba jednak pamiętać o tym, że człowiek jest tak zbudowany, że najlepiej żyje mu się na Ziemi, nie w kosmosie. Stan nieważkości nie działa dobrze na samopoczucie. U zdrowego człowieka, jeśli nie trwa on dłużej jak kilkanaście, do 20 minut - może być jeszcze odczuwany jako przyjemny, gdyż człowiek przestaje czuć własne ciało, staje się czystą świadomością. Natomiast wszyscy astronauci podczas lotów odczuwają również inne, mniej przyjemne objawy. Mimo to, mamy coraz dłuższą kolejkę potencjalnych turystów kosmicznych, co świadczy o potrzebie coraz mocniejszych wrażeń. W tym celu pewnie szybciej dojdzie do samolotowych lotów balistycznych w celach komercyjnych, dających podobne doznania. Frajdą mogą być loty na wysokich pułapach, balistycznych orbitach, trwające zamiast 10 godzin - np. 1-1,5 godziny, z czego 20 minut w stanie nieważkości.

- Kosmos będzie więc ciągle trudny dla człowieka?

- Ciągle niepoznany, acz poznawalny. Kosmos jest układem dynamicznym, zmiennym. Pocieszeniem jednak może być fakt ciągłego poszerzania się naszej wiedzy o nim. Niestety, a może na szczęście - im więcej go poznajemy, tym więcej pozostaje do poznania.

- Dziękuję za rozmowę.

http://wiadomosci.onet.pl...2,kioskart.html



Po zapoznaniu się z treścią powyższego materiału nasuwa mi się jeden wniosek:
Potrzeba spektakularnego sukcesu, aby wzbudzić w ludzkości zainteresowanie kosmosem i pasję poznania. Podniesienie "medialności" tej dziedziny spowoduje jej rozpropagowania, napływ inwestorów, skoncetrowanie prac naukowo-badawczych, itd.

W ubiegłym wieku wszystko zaczęło się od Sputnika. Potem świat wstrzymywał oddech podczas pierwszych orbitalnych lotów załogowych (pomijam tu polityczny aspekt eksploracji kosmosu). Dużo dobrego zrobił prezydent J.F. Kennedy, rozpoczynając program załogowych lotów na Księżyc- Amerykanie po prostu "nie mogli" z tego zrezygnować. Oprócz programu Apollo była też cała masa innych wspaniałych projektów, o których mało kto dziś pamięta: radzieckie misje automatyczne na Księżyc (Łunochód wydaje się być dzisiaj radzieckim prototypem Pathfindera), eksploracja Wenus (ktoś jeszcze pamięta o lądowaniu Wenery?), misja Voyagerów.

Ktoś może powiedzieć: ale przecież misja Pathfindera i sondy Cassini odbiły się szerokim echem w mediach. Zgadza się. Ale zdjęcia kamieni, nawet całych wzgórz pośród czerwonawych piasków, albo widoki metanowych pustkowi nie wzbudzą ogólnego entuzjazmu.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • reszka.htw.pl
  • All right reserved.
    © Internet to potęga ÂŤ Obserwuję, myślę, piszę – serwis Goldenrose