ďťż

Bergson 2006

site
Internet to potęga « Obserwuję, myślę, piszę – serwis Goldenrose
No to ja szukam kogoś - partnera na wintera za rok. Kto chętny?


wiem (nie jestem pewnien czy ta wiadomosc jest do upublicznienia), ze Bart i Kondziu juz sie znalezli. ja, jak by co mysle takze o tej imprezie, ale to jeszcze dluga droga. wolalbym startowac (jesli w ogole) z kims na moim (patrz slabszym) poziomie, ale jestem do dyspozycji gdyby byly klopoty partnerowe nie mniej jednak jest to jeszcze klwestia do rozpatrzenia.
witam
co do wyprawy tej to rowniez bralem pod uwage swoj start w niej za rok :D:D

wolalbym startowac (jesli w ogole) z kims na moim (patrz slabszym) poziomie
no stary bysmy mogli pomyslec o takim teamie jezeli oczywiscie chcialbys !!!! i jezeli odpowiada Ci moje towarzystwo na takim dlugim dystansie :D:D

pozdro i powodzenia na EMMET CROSS III

Lissek
No to Marcinku skoro mowa o tych slabszych to możemy sie jakoś spoknąc razem:)


nie mowilem, ze chce startpowac z cieniasami tylko ze slabszymi Tomusiu a tak na serio to sa juz pewne plany co do Bergsona (o ile jeszcze Kondziu i Bartas pamietaja) i jesli bedziemy je chcieli zrealizowac, to bez zdradzania szczegolow - bede startowal z kobieta wielkie sorry w sstrone tych, ktorzy proponowali mi wspolny start (ale jestem oblegany, he he, Lissek, Hoffi, Tomus), ale to jeszcze nic pewnego. pozdrawiam.

ps. Kondziu i Bartas: pamietacie?
To co Lisek nie ma co idziemy razemn ??
witam

hmmmmmmmm
mozna by pomyslec drogi Tomusiu :D:D:D
ale wiesz o tym ze ja lubie biegac :D:D:D

pozdro
Lissek
Nie no kurde! czytam i polewam, ja zacząłem wątek, nikt mi się nie zgłosił, ale trzy pary zaraz się same dobiorą co jest nikt ze mna nie chce? Nie żebym zaraz chciał wygrać Bergsona, nie abn początek miejsce na pudle wystarczy
Sławku - a w jakim terminie wstępnie jest Bergson? chodzi mi o miesiąc i ew., która połowa?

I jeżeli wszystko by się dobrze potoczyło, i nie miałbys nic przeciwko, ja z przyjemnością wystartowałbym z Tobą, i jeśli miałoby to dojść do skutku, obiecuję poprzeć to nienaganną kondycją

Pozdrawiam!
Już mi lepiej - termin - około lutego - pod koniec - pewnie trzeba w moim wypadku wziąć urlop, ale to nie problem. Co do kondychy to spoko widzę, że ćwiczysz.
To termin wydaje się być nieco odległy, ale chyba całkiem niezły!
Owszem - codziennie trenuję, i jeśli nie wyjadę na majówkę, to możesz na mnie polegać w niedzielę rano na Malcie

Myślę, że wszystko przed nami, ale byłoby świetnie stworzyć taki team!
No własnie w niedzielę to dupa - córka mnie zabeira do lasu ale jutro i 3-ego i 2 - ego i cału tydzień tyż bo mam urlop - ti Hoffi gg masz? 4282963 - mój
Nie wiem, czy czytaliście relację z tejże imprezy niekoniecznie nawet z trasy masters, ale z trasy speed (tylko ok 200km ). Ogólnie mi się wydaję, że aby przetrwać te 200km to nie tylko wystarczy mieć jako taką kondycję, ale również odpowiedni ekwipunek, tj. sprzęt, który umożliwi pokonanie tej (chyba jednak obecnie kosmicznej) trasy dodatkowo w warunkach 15stopniowego mrozu i dwóch metrowych zasp.

Stąd uważam, że jeżeli startujemy paroma ekipami, warto już teraz zacząć myśleć o sprzęcie i jakoś go próbować skompletować, lub też zrobic samemu . Takie rakiety śnieżne czy kijki teleskopowe lub niezamarznięty napój :-)mogą decydować o tym, czy dotrzemy na metę o własnych siłach.
kR
Nie ukończyło parę niezłych ekip - ale co tam raz się żyje. Co do napojów znam jeden ale chyba nie dozwolony - zamarza przy minus 40 . a trasa speed miałą 150 km - neiwiele na 36 godzin wystarczy by wymięknąć. Ale Kondzik jak mnie znasz to z trasy schodzę ostatni;-) czyli dotrwam
Znalazłem info, że będzie ciekawy program na Eurosporcie, mogący napewno solidnie podładować bateryjki wszystkich obecnych i przyszłych napieraczy, a moze i zachecic innych do startów. 22 czerwca o 23:00 będzie pokazana pierwsza część jednego rajdu z serii X-Adventure - z zachodniej zdaje się Australii. Relacja może być fajna, bo z tego roku, a to zawsze cos nowego po ogladaniu 5 razy tych samych odcinków Eco Cahllenge na AXN.
Polecam

kR
Wiem ze do Bergsona jeszcze sopro czasu i ze teraz priorytety ustwione sa
na bieganie (patrz GP, Maraton, GEZnO) , ale ...
czas pomyśleć poważniej o rowerze, ja co prawda startuje z Kondziem i tu
jestem spokojny ale jakby ktoś chciał to ja śmigam 2 razy w tygodniu na
rowerze po ok 30km (piątek i niedziela)
Czekam na info od chetnych którzy chcą sie podłączyć

BB
Spoko w sierpniu wy na rowerze po 30 a ja pobiegnę obok te 30 .
hehe - w sierpniu to ja na rowerze bede robił 60km
Hejkum - jestem na gorąco po "Bieliku" i narazie chłonę po imprezie
ale juz przychodzą pewne refleksje:

Po pierwsze miał to być sprawdzian przed Bergsonem czy wogóle możemy
myśleć o rajdach z najwyższej półki
- myśle ze jezeli utrzymam dotychczasowy trenning ok 40km tygodniowo
biegu, oraz ok 60-70km tygodniowo rower to jest realna szansa ukończenia
imprezy na przyzwoitym poziomie
- należy naprawde poważnie pomyśleć o sprzecie zarówno do biegu jak i
osprzet rowerowy - polecam zakup dobrego mapnika rowerowego
Bez odpowiedniego sprzetu nie ma czego szukać na Bergsonie
to nie moze być sztuka improwizacji - na zasadzie jakos tam bedzie
bo impreze mozna skończyć szybciej niz sie planuje

teraz z Kondziem mielismy naprawde dobrze przygotowane zarówno
napoje jak i jedzenie - co jest bardzo ważne, choć był moment ze
musieliśmy na trasie dokupić po butelce picia, jednak ważne ze mielismy
dobre izotoniki - ale nie jakis tam Power Ride - ja osobiscie polecam
Maxim (odpowiednik izostara)
kolejnym dobrym patentem sa batony (mars , snickers) gdzies w
kieszonce a nie w plecaku

Bardzo wazna sprawa to camelbag + dobry plecaczek - jest to kluczowe
rozwiazanie szczególnie na rowerze - na nastepny rajd bez niego nie jadę

Drobną pierdołą która po którymś tam razie okazała sie bardzo irytująca
to rozwiązujące sie sznurowadła, tak dla wyjaśnienia podam ze prawie
wogóle nie poruszaliśmy sie po ścieżkach a czasami szlismy w trzcinach
brodząc po kolana w wodzie (sznurowadła takiej próby nie wytrzymują )
ale dobry plaster jest wstanie załatwić sprawe

Jak sie okazuje - wydawało mi sie ze mam dobre latarki, a jednak
MyoXP sprawdziła się idealnie na rowerze, podczas poruszania sie
normalnymi scieżkami i szosą jednak na odcinki specjalne
(góra dół w gestym lesie) była ciut za słaba - tu przydalby sie halogen
który złapie droge troche dalej niż 40-50 m - szczególnie przy stromych
zjazdach w dól

BB
JA również jeszcze chłonę po Bieliku, może dlatego, że jeszcze do mnie nie dociera fakt, że tak de facto bez większych trudności (pomijając kwestie złego rozstawienia punktów, które doprowadzały mnie do szału) pokonaliśmy tę barierę 200km.

Moje osobiste refleksje są takie - też w kontekscie do bergsona.
Jeżeli chodzi o etapy piesze, to jesteśmy na dobrym poziomie. Musimy to tylko utrzymać. Natomiast w kwestii orientacyjnej trzeba więcej pracować z busolą. Drogi mogą być niedokładne na mapie, ale azymut musi sie zgadzać, a na takich imprezach blędy kosztują naprawdę duużo czasu. Tym bardziej zimą - drogi będą tylko na mapie, wiec busola będzie podstawą.

W temacie mapnika rowerowego, to ja się nie zgodzę z Bartkiem. Jasne - napewno te mapniki na rower Miry są lepsze od domowych patentów, ale mój patencik( Lisek dzięki za dzwonek ) okazał się naprawdę dobry i wystarczający. Nie było żadnych problemów.

W kwestii roweru. Zdecydowanie rower górski - inny nie ma racji bytu, chyba, że na Emmeta. W kwestii opon, to w kontekscie Bergsona poważnie będzie trzeba się zastanowić nad tym, czy nie warto by było zakupić opon z kolcami - chociaż na przód. Koszt nie aż tak drogi, a wydatek mogący nieraz uchronic przed poważnym upadkiem. To wskazówka jaką usłyszeliśmy od osoby, która wygrała tą impreze w tym roku więc chyba warta uwagi.
Jeżeli chodzi o kondycję, to polecam każdemu, aby jak najwiecej jeździł. Rowerowe etapy bardziej niż inne zależą od kondycji.

Bukłak.
Coś niesamowitego!! Naprawdę bardzo dobry standard na wszelkiego rodzaju wędrówkę jazdęna rowerze czy AR. Polecam każdemu.

NApoje.
Tak jak Bartek mówił. Ja tylko dorzuce, iż trzeba na każdym przepaku zostawic 2 razy wiecej niż by się wydawało, że bedzie potrzebne.

Buty.
Jak najwiecej . Ja miałem teraz 3 pary i było to dob re rozwiązanie.

Obtarcia.
Jak takie miałem choć aż tak bardzo mi nie przeszkadzały, ale jednak. Pewnie przez te trzciny i 160km na siodełku... Dlatego wydaje się niezbędnym coś na obtarcia.

Ogólnie rzecz biorąc - trzeba cały czas od początku do końca napierać na maxa! Zostawiać sobie małą rezerwę i brnąć do przodu najsilniej jak się da! My teraz podeszliśmy do Bielika z pewnym dystansem i myślę, że mogliśmy go o wiele szybciej pokonać, także nie ma się czego bać, że się całkowicie wysiądzie na trasie - oczywiście mając na uwadze, żeby ciśnienie nie skakało za bardzo.
Zatem co tu dużo gadać, trzeba trenować trenować zaopatrzyc się w sprzęt i jeszcze raz trenować, a wtedy napewno każdemu uda się pokonać te bariery, które narazie wydają się nieosiągalne. One są osiągalne, tylko wymagają trochę wysiłku i zaangażowania.
Pzdr

kR
Odświeżając wątek rajdowy w naszym kręgu chciałbym przypomnieć, iż zbliża się nieuchronnie czas, w którym należaloby powoli aczkolwiek systematycznie przedsięwziąc pewne działania w celu ustalenia pewnych planów i wykonania działań( również marketingowych) by te plany zrealizować w najbliższym roku.

Wiem też, że nieco chyba się zmieniło w temacie chęci udziału choćby w Bergsonie na rzecz BASIC-a. Mam prośbę w takim razie aby każdy, którego ten wątek pośrednio lub bezpośrednio dotyczy, przemyślał swój ewentualny rozwój w AR tak by było wszystko jasne i przejrzyste oraz by można było stworzyć konkretny plan na najbliższy rok.

Dla tych co nie czają o co chodzi, to planowane jest stworzenie grupy ludzi - teamu, trenującego wspólnie i startującego w różnych zawodach typu AR, a więc rajdach przygodowych, mających chęć rozwoju w tej dyscyplinie i chcących zarazem przy tym świetnie a zarazem oryginalnie spędzić wolny czas :wink.

Zatem odświeżyłem wątek i liczę, że niedługo każdy z nas już będzie miał coś konkretnego do powiedzenia w tym temacie.
Pzdr

kR
Dziś na eurosporcie mignął mi spot mówiący o relacji z X-Raid AR Series, który odbył się w Andorze( startowało z Polski Speleo). Relacja będzie miała miejsce jutro w środę o 22:45. Fragmenty wskazywały, iż będzie to naprawdę świetna relacja, także namawiam wszystkich do tej relacji.

kR
Czas najwyzszy odświeżyć ten wątek. W końcu do BWC zostało zaledwie 6 tygodni!
UBEZPIECZENIE
1. Wszyscy zawodnicy startują na swoja własną odpowiedzialność i ryzyko.
2. Organizator nie ponosi odpowiedzialności za żadne wypadki, które zdarzą się w trakcie zawodów.
3. Oświadczenie, w którym zawodnicy oświadczają, że biorą udział w rajdzie na własną odpowiedzialność i ryzyko musi zostać podpisane przez każdego zawodnika.
4. Wszyscy zawodnicy posiadać muszą ubezpieczenie medyczne związane z uprawianiem dyscyplin, zadań specjalnych i sportów ekstremalnych wymienionych w regulaminie imprezy.
5. Kopia ubezpieczenia dostarczona musi zostać do Organizatorów przez startem (numer polisy, nazwa firmy, adres, numer telefonu i adres email). Jeśli kopia tych dokumentów nie zostanie dostarczona przez zawodami, zespół nie będzie dopuszczony do startu w rajdzie.


Tak więc Bartku trzeba się będzie ubezpieczyć. Wiem, że w Warcie można dostać takie ubezpieczenie. Wychodzi jak dobrze pamietam ok. 10zł/dzień. Alternatywą może być euro 26 w wersji ekstreme, ale to chyba tylko dla mnie - 80zł/1rok.

Swoją drogą zgłosiłes już nas?

kR
no jasne
http://www.adventurerace....tm?team_id=9411

Co do ubezpieczenia to ja sobie wykupie a Tobie polecam Euro 26
zakładajac ilosc startów w tym roku - to napewno sie zwróci

BB

Ogólnie mi się wydaję, że aby przetrwać te 200km to nie tylko
wystarczy mieć jako taką kondycję, ale również odpowiedni ekwipunek,
tj. sprzęt, który umożliwi pokonanie tej (chyba jednak obecnie
kosmicznej) trasy dodatkowo w warunkach 15stopniowego mrozu i dwóch
metrowych zasp.


Co prawda to jest 150 km ale i tak sporo

Chciałem sie odniesc do tego cytatu w kontekście tego co widziałem
na MBWC

Rowery
- muszą posiadać koła z oponami z kolcami - na 100%
- nalezy miec nowe klocki lub zabrać zapasowe
- rower nalezy porzadnie nasmarować (przez cały czas jest oblepiony
śniegiem)
- naprawde nalezy sporo potrenować jazde pod górki najlepiej w sniegu
- obowiazkowo dobry plecak + camel
co do zamarzania to jest patent z wdmuchiwaniem płynu do środka,
a to co zostaje w ustniku zawsze mozna przegryźć - patent sprawdzony
- na ręce muszą być rękawice narciarskie absolutne minimum - cieńsze
przy dłuzszej jeździe mogą nie starczyć - najlepiej mieć też zapasowe
- na głowe kominiarka załatwia sprawe, owszem przy podjazdach było
mi czasem za gorąco, ale przy zjazdach okazała sie rewelacyjna
- o okularach nie powinienem pisać bo to jest oczywiste
- co do butów - jak dla mnie moje trekkingi + stuptuty okazały sie
wystarczające, choć zapewne profesjonalne ochraniacze bardziej by sie
sprawdziły
- kurtka wiatrówka + polar + bielizna termoaktywna spełniły moje
oczekiwania, choć na dłuzsze przejazdy szczególnie w nocy przydałaby
sie zapewne jeszcze jedna bluza
- obecnie posiadam mapnik miry - pełna rewelacja przetrwał 3 upadki
oraz kilka razy przeczołgałem rower po sniegu i nadal działał

bieg/trekking
- plecak, camel, kurtka + polar+ bielizna termoaktywna jak na rower
dodam ze mój najnowszy nabytek plecak DEUTER 20l jest idealny
i pomimo wszechobecnej wilgoci przez cały czas w srodku miałem sucho
Przystosowany zarówno na rower jak i do biegu
- co do butów to na etapy które sie bedzie biec warto mieć jakies buty
bardziej biegowe niż treki, mi czasem było zbyt cięzko - czułem
ze mogłem miec nieco lzejsze obuwie tak jak moje salomonki, ale
trzeba miec pewnosc ze dany etap sie bedzie biec lub przynajmniej
poruszać sie marszobiegiem, na dłuższych przemarszach i typowym
terkkingu nalezy miec buty terkkingowe
- obowiazkowo kilka par skarpet - ja całą trasę zrobiłem w trekach
i tylko zmieniałem skarpety - buty nie puszcza wody tak zeby byc
całkowicie mokre i po zmianie skarpet przez dłuzszy czas miałem sucho
- spodnie - no i tu mam największą rewelacje. Z moich Dobsonów
pokrytych cięką warstwą teflonu jestem najbardziej zadowolony
tak jak buty miałem mokre, pod stuptuty dostało mi sie duzo sniegu
tak spodnie cały czas były suche a kilka razy lezałem w sniegu
Pod dobsony załozyłem moje leginsy co i na rowerze i w biegu
sprawdziło sie idealnie
- dla osób które mają problemy ze skurczami polecam ampułki
magnezu, specjalne dla sportowców ja po wypiciu przed startem
i na przepakach nie miałem zadnych problemów, a Ci co mnie
znaja to wiedzą jakie problemy miałem na Błękitnym Gromie i na
maratonach

to chyba tyle

pozdr
BB
Mam garść dobrych informacji:

dostałem odpowiedź od organizatora ze z wystawieniem faktury nie bedzie
problemu i ze wyślą nam ja zaraz po przelaniu pieniążków

W zwiazku z tym ze sponsor wyraził zgode na pokrycie kosztów imprezy
od dzisiaj nazwa ekipy brzmi HKS ANPOL POZNAŃ
- na dniach zostanie poprawione na oficjalnej stronie BWC

Miła informacja dla naszego nieoficjalnego supportu - Liska i Mordasza...
... organizator wyraził zgode na wasz nocleg w bazie zawodów, w zamian
za nocleg oczekują ze fotki i film który zrobicie zostanie im udostępniony

Na dzień dzisiejszy zostaje jeszcze sprawa bagażnika na rowery, ale
wyjaśnię to jeszcze pod koniec tygodnia

narazie to tyle
BB
panowie, nie wiem dlaczego nie wzieliscie pod uwage moich uwag z ostatniej zbiorki hksu, ale bede nalegal zeby pelna nazwa klubu widniala w nazwie.

na pierwszej zbiorce HKS chcialem by nasz klub nosil wlasnie imie POZNAN, to nikt nie chcial (oprocz Liska i Hoffiego jeszcez) wiec nie wpychajmy tego w nazwe.

niech to bedzie nazwa ANPOL HKS Hades, a nie Poznan, nazwyamy sie HADES przypominam. poza tym zawsze jest na stronie organizatora miejsce na to skad pochodzi ekipa i z jakiego miasta i tam wpiszcie sobie Poznan.

pzdr
mg
Marcin ja ze sponsorem nie zamierzam dyskutować - decyzja była
ze ma być Poznań z tego względu ze jest w Polsce kilka firm ANPOL
i dlatego ten Poznań jest tak ważny - takie info dostałem od Poldka
co uczyniłem.
Nawiasem dodam ze skoro sponsor zamierza sfinansować wszystkie
imprezy które mu podaliśmy, oraz zakupić dla wszystkich obecnych
członków HKS-u elastiki + koszulki to warto isc na pewne ustępstwa

BB
wedlug danych GK, w Polsce jest HKSów (Harcerskich Klubow Sportowych) w liczbie... 27, ale podejrzeaam ze tylko jeden nazywa sie Hades.

ja tez nie mam zamiaru dyskutowac ze sponsorem, nie przy tym co nam oferuje. ale nie uwieze ze mialby cos przeciw pojawieniu sie w nazwie slowa Hades. np. HKS HADES ANPOL Poznan czy jakby ta kombinackje nie miala wygladac. chyba ze (Polo prosze potwierdz) sponsor nie zgodzil sie na slowo HADES w nazwie, w co jak pisalem nie wierze. podejrzewam, ze podlozona zostala mu propozycja juz poprostu z pominieciem naszej nazwy. czy tak?
To, że w Polsce jest 27 HKS-ów i tylko jeden nazywa się Hades nie ma nic do rzeczy.
Równie dobrze jak z Poznania mógłby być z Warszawy, Szczecina czy Łodzi. Skąd ludzie mieliby wiedziec, że jesteśmy z Poznania?

Sponsor nie ingeruje w nazwę jeżeli pojawi się w niej nazwa firmy, czyli ANPOL i oczywiście nie będzie w niej jakis bzdur. Ja żadnej nazwy ANPOLOWI nie proponowałem, więc może być HKS ANPOL-HADES Poznań

podejrzewam, ze podlozona zostala mu propozycja juz poprostu z
pominieciem naszej nazwy. czy tak?


no jak sam zauwazyłes to jest pytanie do Pola

Powiem tak ze moim zdaniem niepotrzebnie roztrzasamy sprawe nazwy
ekipy harcerskiej w kontekście imprezy cywilnej
Jesli uwazasz ze jest to jakos arcy wazne to przegadaj sprawę z Poldkiem
ja sie juz nie wypowiadam w tym temacie - byle by z powodu nazwy
sponsor sie nagle nie wkurzył i nie rozmyslił

BB
Powtarzam: Żadnej propozycji dotyczącej konkretnej nazwy nie składałem. Firma chce , żeby w nazwie pojawiło się słowo ANPOL.
To wszystko.
A może HKS HADES ANPOL POZNAŃ ? Taka składnia wydaje się najczytelniejsza moim zdaniem. Wpierw kim my wogóle jesteśmy, potem dzięki komu możemy startować. Nie mam zamiaru mieszać w jakiś kolejnych zmianach, więc jeśli jeszcze nie podjęliście jakiś ruchów w celu zmiany, to może zastanowić by się nad takim brzmieniem?

Nazwa w sumie mało ma do rzeczy co do ładności, na trasie się liczy ile zapodasz z łydki , ale jak może być ładnie, to dlaczego by nie...

kR
Zgadzam sie z Konradem.
HKS HADES ANPOL POZNAŃ jest dobrze.
Ja tylko jedno: będzie jakaś umowa spisywana w tym temacie? Jeśli tak to tam musi sięnazwa pojawić i od niej nie ma odstępstw. Ale jak umowy nie będzie to zostaje ''gentlemen agreement" i tu już tylko dobra wola bu stron. Choć gdyby ode mnie zależało: to wolę umowę i jasne zapisy.
Przyszła mi jeszcze jedna dość istotna sprawa. Teraz będzie trzeba pilnować i egzekwować od orgów, by prawidłowo i pełna została zawsze podana nazwa teamu a nie jakieś WKSy i inne takie. Apeluję więc, byśmy zawsze pamiętali o tym.

kR
Nazwa jak najbardziej mi pasuje, ale co wtedy z umieszczoną obecnie nazwą naszego pierwszego sponsora...FLA.PL ?? Umieszczamy w nazwie jedynie nazwę sponsora strategicznego, czy nie można obu?

Pozdrawiam!
Oki zatem napisze do Pawła Fąferka zeby wpisał
HKS HADES ANPOL POZNAŃ

Co do umowy to bedzie tzn nie jest to umowa sponsorska, tylko
umowa darowizny, pomiedzy, Firmą ANPOL a Komendą Hufca
wiec zostaje tak naprawde dobra wola sponsora ile da, ale tu
przedstawilismy sponorowi konkretną listę (o którą tak zabiegałem, żeby
sie określać co do konkretnych startów) i lista jest nawet dosyć długa i
i co najwazniejsze zaakceptowana przez sponsora

Liste posiadam ja i Polo i jak komus zalezy to moge ja udostępnić na priva
odrazu dodam ze na liscie nie wpisywałem propozycji typu jade na to albo
na to - tylko konkretne deklaracje, to tak zeby ktos potem nie miał
pretensji ze sobie cos tam planował a ja tego nie uwzględniłem

Co do pilnowania nazwy to jedno a drugie to fakt zabierania ze soba
firmowego stroju na kazde zawody

pozdro
BB

ps. Kondziu jak tam dobsony testowałes na śniegu

ps. Kondziu jak tam dobsony testowałes na śniegu

Powiem tyle - miodzio! Czysta rewelacja.

kR
W kontekście maila Hoffiego, to myślę, że warto to obgadać na kolejnym spotkaniu HKSu . Trzeba się w końcu zastanowić też nad stroną internetową HKSu, bo teraz to będzie jeden z elementów promocji sponsora(zwłaszcza wydaje mi się internetowego ).

kR
No strona to raz a dwa co z filmem, wiem ze miał być głównie dla sponsora
aczkolwiek sponsor zgodził sie bez filmu czy zatem sprawa umarła ...?
czy bedzie sie cos działo - ja dodam ze taki film promocyjny by sie przydał
niekoniecznie dla sponsora, ale do innych celów (marketingowo sportowo -
harcerskich, w tym forma kroniki i inne takie)
A jesli to problem to jestem chociaz za tym zeby te filmy z taśm VHS
przerobić, na pliki .avi .mpg tak zeby np wykorzystać je i powiesić na
przyszłej stronie HKS-u - od siebie dodam ze mam do kolekcji
film z MBWC tez na VHS

BB
Niestety nie dam rady zrobić tego filmu.
Dwa razy byłem umówiony z gościem z telewizji i dwa razy odwoływał montaż tłumacząc się nawałem pracy. Szczerze mówiąc juz mi się nie chce po raz kolejny sie prosic o to samo. A po tym jak złapalismy sponsora bez filmu przestałem się zajmowac tą sprawą.
Adminie, może by stworzyć z części tego wątku nowy? Bo chyba powoli uciekł nam główny - Bergson .

Marcinie przeczytaj poniższe!
Wracając do nazw, filmików, www i nie wiem czego jeszcze... Uważam, iż na kolejnym spotkaniu HKS-u należałoby poruszyć wszystkie te kwestie i ustalić konkrety. Wydaje mi się, że jeżeli już dedujemy się na konkretne działaniu naszego klubiku wypadałoby się od początku do końca zająć kwestiami szeroko rozumianej promocji(co myślę będzie z pożytkiem dla nas, jak i dla tych, którzy z nami współpracują). Może się wydawać, że trochę drążę ten temat, ale wydaje mi się, że naprawdę mamy spore możliwości rozwoju(w różnych kierunkach) i warto to wykorzystać.

Nie chodzi mi czasem, żeby nagle wszyscy olali studia i pracę, bo trzeba trenować, stronki robić i kto wie co jeszcze. Jednak jeśli to dobrze zaplanuejmy, podzielimy się zadaniami, to może być jeszcze lepiej niż jest obecnie(a przynajmniej tak samo dobrze ) .
zgadza sie. dlatego bedzie to tematem kolejnej zbiorki HKSu (ktora odbedzie sie wyjatkowo nie w drugi, lecz w trzeci wtorek miesiaca z racji takiej, iz drugi wypada w walentynki - tzn ja moge spedzic je na zbiorce ale nie wiem jak reszta zatem widzimy sie 21 II, o 21.00 w klubie u Pola).

dokladam sie o prosby o rozbicie dyskusji na dwa watki
pozdro dla admina i reszty forumowiczow.
No więc nadszedł ten czas Panowie:)

Jutro z rana ekipa HKS Hades Anpol Poznań w składzie...:
1) Bartas - zawodnik
2) Kondzik - zawodnik
3) Lissek (support)
4) Mordasz (support) + "klubowa" Primera ( )

...wyjeżdża na Bergson Winter Challenge:)

Dajcie czadu, bawcie się przednio i nabierajcie doświadczenia! trzymam za Was bardzo mocno tutaj w Poznaniu kciuki, wierzę w Was i będzie dobrze!

Napiszcie jakiegoś sms-a, co tam u Was słychać i jak Wam idzie. Będę śledził stronkę BWC!

Pozdrawiam serdecznie, AR-owo i śląc Wam dobrą energię!
Dzieki !
Wszyscy trzymajcie kciuki !!!

My z Kondziem obiecujemy dać z siebie maxa !

Sprzetowo jestesmy przygotowani - na głowach bedziemy mieli lampy
SILVY, na kołach opony z kolcami SCHWALBE, a w rękach kijki SALEWY
NIC TYLKO NAPIERAĆ
NIECH MOCNE ŁYDY BEDĄ Z NAMI

BB
Trzymamy trzymamy kciuki, a jak !!!
http://www.adventurerace.pl/bwc2006/nazywo.htm

Bezpośrednia relacja z trasy!
jako, ze ralacja na stronie BWC jest mizerna a na napieraju dot. tylko czolowki napisze co wiem: jak juz wiemy jakies pol godziny temu pierwszy zespol (zagraniczny w dodatku) ukonczyl trase speed. nasze chlopaki powalcza jednak jeszcez troche. o 13.56 gadalem z Mordaszem ktory czekal na chlopakow w Karpaczu.

wiem ze o 7.00 ranno skonczyli orienteerinf i wsiedli na rowery. na sniezce w nocy ponoc przemarzli. , po 14.00 byli w Karpaczu bedac wtedy na 41. m-cu na 60 ekip. nie wiem jak szlo od tego czasu. mieli 6 h przed limitem. trzymam kciuki.
Wiem trochę więcej, około 18.00 byli na ok. 40 - stym miejscu w dobrych nastrojach
Oki wiem jeszcze wiecej. Są na ok 18 punkcie (na 21) na ostatnim odcinku rowerowym. Są zmęczeni ale pewnie dadzą radę .
wlasnie Morda mi przyslal sms (jakby nie mial co robic w sobote o 8.00 rano ), ze nie wiedza gdzie sa, ale od wczoraj od 19.00 wali tam obfity snieg. czekaja na info od Konia. mysle, ze ukoncza impreze.

w chwili pisania tego postu dostalem smsa kolejnego od Mordy, ze szukaja 18 pk ktorego nie moga znalesc (wiec cos tu nie gra. sa tam od wczoraj od 21.00??), jeszcze trzy PK i meta (czas maja do 14.00).
NA stronach BWC i na napieraju bieda jesli chodzi o jakiekolwiek informacje, a Naczelny mi rano przysyła mój wpis z forum z wczoraj z 21 -ej
Panowie wielkie gratulacje!!!!! za 5 minut finish !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Mają chłopaki 29 - temiejsce - rewelka !!! Jeszcze raz gratulacje!!!
Toż to świetnia informacja, nic tylko najmocniej gratulujemy:)
Ja również gratuluję!!! Pozdrowionka!!!
Dziekuje za wszystkie gratulacje, za kciuki, które trzymaliscie !!!

Niebawem napiszemy nieco obszerniejsza relacje, teraz kilka zdań
w telegraficznym skrócie...

* po pierwszym terkkingu + orienteering ok 34km w temp -10C
i predkosci wiatru 20m/s ( odczuwalnośc ponad-40C ) byliśmy na skraju
wyczerpania - musielismy sie przespać

* po drugim trekkingu po ok 110km czyli 29 godzinach napierania
mielismy halucynacje - nie bede opowiadał co widzielismy...
znowu musielismy spać ...

*rowery - hmmm zastanawiam sie poco one nam czasami były potrzebne
skoro 30% dźwigałem je na plecach, lub pchałem pod góre ...

*najwieksze zadowolenie prócz ukończenia oczywiscie dała nam końcówka
trasy którą pokonalismy prawie tak szybko jak czołówka

*jesli chodzi o zadania specjalne to mozemy sie pochwalić zjazdami
pionowymi - o wysokosci 45m , oraz innymi tego typu
niespodziankami

jeszcze raz raz dzieki za gratulacje i czekajcie na obszerniejszą
realcję

BB
Gratuluję!! Gratuluję!
Moja małżonka też Wam gratuluje! (choć nie zmienia zdania że ARowcy to ogólnie, delikatnie rzecz biorąc ludzie niespełna rozumu
DZięki wielkie za wsparcie wszystkim!
Naprawdę wielokrotnie świadomość, że gdzieś tam są ludzie, którzy wierzą w nas, że nie poddamy się - pozwalała stawiać kolejny krok naprzód... Relacja tak jak Bart napisał będzie wkrótce.
Jescze raz wielkie dzieki

kR
A o to kilka wybranych fotek


W BAZIE PRZED STARTEM - KOWARY


3 MINUTY PRZED STARTEM - RYNEK W KARPACZU


POCZĄTEK ETAPU ROWEROWEGO - RUINY W BUKOWCU


USTALANIE TRASY - KARPACZ


ETAP ROWEROWY BB


ETAP ROWEROWY KONIO


ZADANIE SPECJALNE - BB


BARTAS NA MECIE


KONDZIK NA MECIE


RAZEM NA MECIE BWC


HKS ANPOL POZNAŃ - TEAM nr 56 NA MECIE


HKS HADES - META BERGSON WINTER CHALLENGE
Znajoma ta sala gimnastyczna w tle pierwszego zdjęcia .
Jako ze odzewał sie do mnie człowiek
z Inspektoratu Drużyn Turystycznych GK ZHP
na jego prośbe wrzuciłem jeszcze ok 30 fotek z BWC
na serwer które możecie zobaczyć sobie pod linkiem

http://znajomi.flaper.net/bartas/foto/BWC/

pozdro
BB
Bardzo mi się Wasz numer startowy podobał

A te czołóki to skąd macie chłopaki?
umieszczam relacje Kondzia - jako ze do końca tygodnia napewno nie
znajde czasu zeby dopisać swoje przemyślenia , a sądze ze warto zebyscie
juz teraz mogli sobie poczytać bo relacja jest naprawde dobra ...
...miłej lektury

Bergson Winter Challenge 2006
okiem HKS ANPOL POZNAŃ
w składzie Bartosz Bartkowiak, Konrad Rochowski

Myśl o starcie w najtrudniejszym rajdzie dwójkowym AR w Polsce nie dawała spokoju już od dłuższego czasu. Wielkie wyzwanie, ale i wielkie obawy nie tylko pokonanie trasy, ale o samo wystartowanie, które wymaga sporych przygotowań logistycznych. W końcu nie można ot tak iść sobie na 150 kilometrowy rajd zimowy w Karkonoszach i Rudawach Janowickich.

Tak więc przygotowania trwały od dawna, jednak aż do momentu wyjazdu kompletowaliśmy cały potrzebny sprzęt. W końcu jednak zapakowaliśmy Primerę po dach i w składziePrzemysław Murawski(kierowca), Grzegorz Lissowski(fotograf, narciarz), Bartosz Bartkowiak( ½ teamu HKS Anpol Poznań), Konrad Rochowski(½ teamu HKS Anpol Poznań) wyruszyliśmy na podbój Karkonoszy. Do bazy zawodów – SP w Kowarach dotarliśmy 5 minut przed odprawą techniczną, więc po iście sprinterskiej rejestracji Bartek udał się na nią, a my wyładowaliśmy sprzęt. Później kontrola wyposażenia obowiązkowego, gdzie nawet apteczkę orgowie dokładnie sprawdzili, usprawniliśmy rowery, przygotowaliśmy sprzęt i czas szykować się do startu. Ok. 21:00 autokarami podjechaliśmy na plac w Karpaczu, gdzie miał mieć miejsce start. Mimo temperatury ok. -10 stopni C w powietrzu aż kipiało adrenaliną od ponad setki ludzi gotowych na zmierzenie się z morderczym wyścigiem. Wreszcie 22:00, odliczanie 3,2,1 i start!

Pierwszy etap to bieg na orientację. Trasa wokół Karpacza – ok. 5km. - 00:52
Etap dobry na rozgrzewkę, jednak trochę się załamałem na pierwszym PK, gdzie 5 minut czekaliśmy na dobicie się do perforatora. Kolejne PK umieszczone na górkach, mostkach nie dostarczyły większych problemów, także etap minął w miarę sprawnie. Jedyny minus to fakt, że w trakcie zbiegu z ostatniego PK nartostradą po kolana w śniegu już miałem mokro w butach, a przed nami przecież jeszcze 29km trekkingu w Karkonoszach! Docieramy do miejsca startu, podbijamy PK1, łapiemy plecaki i w drogę.

PK 2 Świątynia Wang - 9km - 1:24
Całą drogę męczę się z ustnikiem od bukłaka, który na dobre zamarzł... Ale poza tym przyjemna trasa przez kładący się do snu Karpacz. Kiedy wyprzedzają nas Holendrzy, postanawiamy zrobić pierwszy raz użytek z kijków i odziwo napiera się w górę znacznie lepiej. Z punktu wychodzimy już przed nimi.

PK 3 Schronisko Samotnia – 13km – 2:42
Droga do schroniska jeszcze w miarę bezproblemowa. Cały czas w górę przez las, śnieg ubity, także tempo w miarę mocne. Jednak dochodząc do Strzechy Akademickiej sytuacja troszkę się zmienia. Właściwie to zmienia się diametralnie. Koniec sielaknowego spacerku, zaczyna się prawdziwa walka z naturą. Śnieg zaczyna sypać, a prędkość wiatru nie spada poniżej 50km/h. Czuję jak mi usta sztywnieją. W schronisku spędzamy chwilkę, by dłużej zatrzymać się na Śnieżce i tam chwilkę odsapnąć.

PK 4 Śnieżka – 18km – 4:19
Warunki coraz gorsze. Szlak przetarty jedynie przez ekipy przed nami, więc zapadamy się prawie po kolana, jednak ostro przemy do góry. Buty już mam całkiem mokre, ale żwawe tempo póki co zapobiega zamarzaniu stóp , jednak twarzy chłostanej wiatrem i śniegiem praktycznie nie czuję. Na szczycie czeka nas niespodzianka. Schronisko jest dla nas niedostępne. Sczękając zębami za bardzo nie wiem co ze sobą zrobić, bo jedyne o czym marzę, to zmienić skarpetki na suche. Chrupiemy zamarzniętymi batonami, popijamy izotonikiem z lodem i dalej w drogę.

PK 5 Przełęcz Okraj - 26km – 6:37
To chyba najgorszy dla mnie odcinek tego rajdu. Nie dosyć, że już zacząłem odczuwać skutki zarywanych nocek przed rajdem, to jeszcze jakoś dziwnie miałem płytki oddech i ogarnęło mnie uczucie wycieńczenia. Grzęznąc po kolana w śniegu powoli zaliczamy kolejne szczyty zbliżając się do przęłęczy. W butach istny koszmar. Nogi zamarzają, senność zaczyna dawać o sobie znać, do tego jakaś dziwna bezsilność. Każdy kolejny krok wydaje się być coraz trudniejszy, a to przecież dopiero początek rajdu! Widzę, że Bartek ma moc napierać, jednak tempo spada nam mocno. Ja tylko klnę przez szczękające z zimna zęby. W końcu jednak docieramy do strażnicy Służby Granicznej. Tam wspaniałe dziewczyny serwują pyszną gorącą herbatkę, a ja nareszcie zmieniam skarpetki na suche(jak się okazuje suche tylko przez 5 minut).

PK 6 Sztolnia Kowary – 29km – 8:03
Lampy nam już padły, więc zmieniamy na diodówki. Napieramy w dół czymś, co ma przypominać szlak momentami po pas w śniegu. Wpadam w zaspę i odciskam swą twarz w śniegu. Brniemy mozolnie w dół. (Później ten etap zrobimy 2 razy szybciej z rowerami!!!!) W sztolni ZS – trzeba znaleźć 2 punkty ukryte w labiryntach korytarzy. Sztolnia robi wrażenie, zwłaszcza akcesoria pracujących tam kiedyś robotników. Obsługa serwuje nam jeszcze ciepłego Isostara i ruszamy na 1 przepak.

PK 7 SP Kowary Strefa Zmian - 34km – 9:03
Droga prosta asfaltem. Po drodze mijamy trochę zdziwionych ludzi, udających się do zapewne do pracy. W szkole jemy coś ciepłego, 15 minut snu, zmiana butów i ruszamy na pierwszy etap rowerowy.

PK 8 Bukowiec Ruiny zamku – 40km - 10:49
Dojazd do Bukowca głównymi drogami, potem trochę pchania rowerów na górę i zaliczamy pk. Tam Przemo i Lisek zaskakują nas blaskiem fleszy. Zaliczamy pierwsze upadki, gdyż samo podejście jest strasznie oblodzone.

PK 9 Góra Witosza – 51km – 12:14
Wariant dość okrężny, jednak bezpieczny. Chcąc skrócić sobie drogę przekraczamy rzekę przeskakując po podkładach starego mostu kolejowego. Dość fajna sprawa, gdyż most cały oblodzony, a upadek groził kąpielą w lodowatej rzece. To był taki smaczek adventure. Jednak dojście do samego punktu było dopiero nie lada wyzwaniem. Grubo ponad 100m w górę trzeba było wnieść rowery na szczyt po oblodzonych schodach. To był pierwszy moment, kiedy miałem ochotę wyrzucić rower. Przeciskamy się między skałami i po kwadransie jesteśmy do góry. Lecz dopiero zejście to jest wyzwanie! Rower ślizga się w dół, nogi również, jedynie dzięki poręczy się jako tako trzymamy, choć łaciną rzucamy dość konkretnie.

PK 10 Raszków Kaplica Św. Anny – 59km
Na początku kilka km zjazdu. Hamulce piszczą jakoś dziwnie... Po chwili jednak droga zaczyna kluczyć już tylko w górę. Redukcja do jak najlżejszych przełożeń i ropoczynamy żmudną wspinaczkę. Słońce świeci w oczy, pot zalewa twarz, w głowie już tylko jedna myśl – niech ta górka się wreszcie skończy! Nareszcie szlak. Spadamy do rzeczki w dół i czeka nas wspinaczka z rowerem w śniegu. Nigdy w życiu nie bylem tak wściekły na mój rower. Gdyby rozumiał to, co do niego mówiłem pewnie więcej by się do mnie nie odezwał. Nie dość, że podczas tego podchodzenia był on najmniej przydatną rzeczą, to jeszcze tylna wykrzywiona felga wciąż blokowała koło. Do tego wzniesienie ok 50-60 stopni nachylenia – prawdziwa mordęga. Na punkt docieramy wraz z Duńczykami i razem spadamy do Karpacza.

PK 11 Karpacz Hotel Mieszko – 66km – 15:05
Wpierw wspinamy się na przełęcz w górnym Karpaczu, gdzie ulega destrukci mój mapnik. Mimo sporego wysiłku trzymamy się nieźle. Potem już tylko zjazd w dół. Jakieś auto przejeżdża kałużę z błotem i Bartka ubiór zmienił nieco kolor. Przy Hotelu spotykamy Przema, uzupełniamy napoje, krótka sesja zdjęciowa i spadamy dalej.

PK 12 Leśniczówka Jedlinki – 74km – 16:03
Większość trasy w dół, więc mkniemy momentami ok 40km/h. Chłopaki w Primerze robią nam niezły tunel i dopingują krzycząc z auta. Po chwili jednak odbijamy już w górę. Uderzamy szlakiem narciarskim prosto do leśniczówki, jednak stroma trasa zmusza do ponowneg pchania rowerów. Na PK wspaniałe dziewczyny serwują nam równie wspaniałą ciepłą herbatkę z szczyptą śniegu.

PK 13 SP Kowary Strefa Zmian – 77km – 16:28
Do Kowar wiodła ubita zaśnieżona droga. Jako że w kolce rowery przywdziane, podkręcamy trochę tempo. W końcu zjazdy to jest to, co tygryski lubią najbardziej. Muszę przyznać, że daję się ponieść wówczas fantazji i pomykam na łeb na szyję, że od razu krew zaczyna szybciej krążyć w żyłach, co jakiś czas czekając na Bartka. Ten etap podobał mi się najbardziej! Wspaniała zabawa, tym bardziej, że jechało się tylko po lodzie, lub ubitym śniegu. W bazie coś ciepłego do zjedzenia, 15 minut snu, przygotowanie ekwipunku na kolejną Strefę Zmian i w drogę.

PK 14 Schronisko Górskie Szwajcarka – 89km – 19:17
Droga prosta, w większości z górki. Tylko kręgosłupy nam się jakoś dziwnie wykrzywiały, gdyż plecaki wypełnione po brzegi zapasami na następne 20 godzin napierania. Jednak droga nieskomplikowana w miarę szybko minęła. Przy schronisku witają nas chłopaki i zagrzewają do walki, jednak nam już coraz mniej do śmiechu( w końcu uśmiech dopiero po zwycięstwie). Szybko zrzucamy sprzęt, ciepła herbatka, przepakowanie i ruszamy na Scorelauf w Sokolikach i Rudawach Janowickich.

PK 15A – 15J – Rudawy Janowickie – 107km – 29:07
Najedzenie, ogrzani ruszamy na scorelauf z pewnymi obawami, gdyż trasa zapowiada się trudna technicznie, a zmierzch już lada moment. Na pierwszy ogień zaliczamy dziarskim krokiem 3 punkty w Sokolikach , w tym jedno ZS polegające na zjeździe za pomocą rolki z Sokolika. Zjazd ok 30m – świetna sprawa. Raz tylko schodząc mnie trochę odbiło i prawie wylądowałem w strzelinie skalnej. Swoją drogą zjazd na rolce to nic specjalnego... Schodząc stamtąd Bartek wywija porzadnego patataja, że przez chwilkę mam wrażenie, iż nogi połamał, ale na szczęście wszystko ok. Ja natomiast zaczynam zwyczajnie rzecz biorąc zasypiać. Nie czasem kładąc się, tylko normalnie idąc zamykają mi się oczy. Póki co jest to jeszcze znośne, ale do czasu...

Kolejny PK wybraliśmy Skałę rozpadło z oczkiem wodnym. Niby punkt prosty, jednak tracimy kwadrans na niego. W końcu jednak dzięki innej ekipie dopadamy właściwego miejsca. Znowu mokro w butach, spać się chce coraz bardziej, więc teraz będzie już tylko gorzej. Do kolejnego PK wybieramy wariant po śladach, jednak trochę nadrabiamy. Punkt o nazwie Fajka. Była to skała na górce. Jednak tam mnóstwo takich, a w nocy wszystkie takie same. Wpierw gubimy się z Bartkiem w labiryncie głazów, potem kolejny kwadrans tracimy na szukanie punktu. W końcu wspólnymi siłami z dwoma innymi drużynami znajdujemy ukryty namiocik.

Mnie jednak już batony ani izotoniki nie pomagają. Jedyne o czym zaczynam marzyć, to chwila snu. Gotów byłem już owinąć sięw folię NRC i połozyć na śniegu choć chwilkę. Idę bredząc coś bez sensu i czuję, jak zaczyna mi się zwyczajnie film urywać w trakcie marszu. Dochodzimy do Lwiej Skały. Tam chwilkę się zakręciliśmy, jednak już do kolejnych PK poszło jak po maśle. 2 PK obok siebie, 2 zadania specjalne plus kontrola wyposażenia. Znalezienie gwizdka w plecaku graniczy po prostu z cudem. Nogi zaczynają zamarzać, głowa się kiwa, a sprzęt trzeba sprawdzić... Czas na ZS. Pierwszy ( i tu się nagle ożywiam) to niesamowity zjazd pionowy na starej poczciwej ósemce. Wysokość bagatela 45m. Szkoda, że jest ciemno, choć pułka zrobiła na mnie naprawdę duże wrażenie. W końcu co innego opierać się o skałę, a co innego bujać się na samej linie 20m nad ziemią. Kolejne ZS to trochę dziwna sprawa. Tu obsługa trochę sie zakręciła. Siedzimy w połowie poręczówki z 10 minut, ale w końcu udaje się wejść na Most. Tutaj już ja chwiejąc się przy 20m otchłani chwilkę drzemię na lonżach, a Bartek pokonuje most skalny. Widok był wprost przerażający, ale to już on sam opowie.

Kolejny PK to zamek Bolczów. Trochę tracimy obierając z pozoru znacznie łątwiejszy wariant. Ja już mam kompletne halucynacje. Ludzie, budynki to już norma. Nie rozumiejąc dlaczego widzę na stuptutach Bartka Darka Vadera. Naprawdę można było się przestraszyć! Jakieś budy dla psów pozawieszane na drzewach i wiele innych, których już nie pamietam. Bartkowi również zaczęły się majaki ukazywać, jak choćby tajemnicza postać w oknie zamku. Swoją drogą ruiny w górach i nocą wyglądają naprawdę niesamowicie.

Ostatni punkt, którego się najbardziej baliśmy zaliczony bez specjalnych problemów, dajemy wskazówki ekipom nie mającym jeszcze wszystkiego w półśnie zmierzamy do bazy. Mamy taki moment, że oboje bezwiednie idziemy w milczeniu wogóle nie panując nad tym jak długo i gdzie wogóle zmierzamy. Na szczęście szybko się orientujemy w sytuacji i ostatkiem sił docieramy do Szwajcarki. Tam lekko się przerażam patrząc na stopy. Jakiś Holender porwał pod głowę mój śpiwór i przy próbie jego odzyskania wydaje się być w lekkim szoku. Dedydyjemy się na 40 minut snu. O innej opcji nie było mowy. Zasypiamy w sekundę, jednak budzimy się po 1,5h, gdyż budzik nie chciał nas obudzić. Jak w amoku pakujemy się ekspresowo i wyruszamy na rowery, gdyż zaczynają nas limity gonić.

PK 18, 18A – Przełęcz Kowarska – Tunel Kolejowy - 126km
Początek drogi to karkołomny zjazd w koleinach śnieżnych. Zaczyna świtać, więc tempo można trochę podkręcić. Wybieramy znany już wariant drogi i dusimy ile sił na pedały. Mijamy Kowary łukiem, tam dobijają do nas drużyny, które wybrały inny wariant, jak się okazało gorszy. Droga zaśnieżona, coraz stromiej pnie się w górę. Nagle znowu zaczyna padać śnieg. Perspektywa wjazdu na przełęcz wydaje się czymś abstrakcyjnym, irracjonalnym, jednak żmudnie napinamy łydkę i pniemy się w górę. W końcu jednak już się nie da jechać i zaczyna się pchanie roweru dobre 5 km. W końcu zmasakrowani docieramy na przełęcz, tylko że tam brak punktu. Chwilę kręcimy się bez sensu... Bartek zauważa ślady w śniegu na przełaj. Ja wogóle wybijam mu z głowy tą drogę. Jednak ku mojemu przerażeniu okazuje się, że to jedyny sposób dotarcia do PK. Nogi ponownie mokre przy każdym postoju zamarzają. Brniemy moementami po uda w śniegu ciągnąc rowery w dół. Docieramy do Jaru i odziwo tam właśnie ślady prowadzą. Jest tunel kolejowy a tam ukryte 2PK. Zboczem o nachyleniu 80 stopni dosłownie spadamy z rowerami w dół. Bartek odbija punkty, a ja próbuję jakoś rozgrzać stopy, które coraz mniej czuję.

PK 19 – Przełęcz Okraj - 133km
Ten etap to wyłącznie droga w górę i im dalej tym stromiej. Do tego pogoda nie odpuszcza i tylko momentami śnieg nie sypie. Co chwilę wpadamy w koleiny i unikamy bliskiego kontaktu z autami, gdyż ruch na przełęcz dość spory. Rower pcha się coraz trudniej. Coś takiego, jak siła fizyczna, to już czysta fikcja. Przemy w górę już tylko myślą, że wreszcie to musi się skończyć. Jest bardzo slisko, auta się zderzają, przez jeden z nich prawie w rowie wylądowałem, gdyż mimo łańcuchów sunął na mnie bokiem! Do teraz nie wiem jak my w końcu dojechaliśmy na tą przełęcz... Punkt w dobrze znanej już strażnicy SG i uciekamy dalej.

PK 20 – Sztolnia Kowary - 136km
Początkowo planowaliśmy dojazd okrężną, lecz jako tako przejezdną drogą. Jednak limity, które zaczęły nas gonić nieubłaganie zmotywowały nas do podjęcia wyzwania. Uderzamy na kręchę, potem zwykłym szlakiem, gdzie jest ok 1m śniegu. Ciągniemy za sobą rowery, bo nawet o prowadzeniu ich nie ma mowy i tempem iście sprinterskim zbiegamy ile sił w dół. Co chwilę wpadam prawie po pas w zaspy, jednak widmo powoli zbliżającej się mety dodaje woli do napierania( bo siłą już tego nazwać nie można) Jeszcze zaliczamy dodatkowy skrót, przy którym zaliczamy kilkumetrową wspinaczkę z rowerem na plecach, gdzie myślałem przez chwilę, że zaraz legnę w śniegu i za nic w świecie się nie podniosę. Docieramy w końcu do sztolni. Mieliśmy jeden z najlepszych, jeśli nie najlepszy czas przebycia tego etapu, jednak gdyby kolejny odcinek był jeszcze pod górę, to chyba już byśmy podziękowali za tą imprezę... Jeszcze kubek ciepłego Isostara i spadamy w dół do Kowar.

PK 21 – Krucze Skały - 149km
To już praktycznie ostatni większy odcinek rajdu. Zaczynamy realnie myśleć o ukończeniu tych zawodów. Podczas zjazdu jest taka ślisko, że nawet kolce nie pomagają i zaliczamy kilka solidnych upadków. Przemykamy przez Kowary, drobny błąd nawigacyjny, jednak szybko skorygowany i wyprzedzamy Brytyjczyków. Ponownie pniemy się w górę z początku jadąc, w końcu już ostatni raz pchając rower pod górę. Potem dopadamy drogowskazu na skały i już jesteśmy na punkcie. Tam zadanie specjalne – most linowy. Wspinamy się na oblodzoną skałę, a właściwie wtaczamy się ostatkiem sił. Nie mam siły już nawet założyć uprzęży, wogóle nie wiem jak się do tego zabrać. Przemo i Lisek zagrzewają nas do ostatniego wysiłku. Most linowy pokonuję już praktycznie siłą woli wydając okrzyki jak Maria Sharapova podczas 3 seta przy stanie 5:5. Jeszcze kilka akrobatycznych upadków przy schodzeniu ze stanowiska i ruszamy na ostatnie 3km roweru.

PK 22 – Meta - 151km
Dopadamy drogi asfaltowej. Z początku w dół pędzimy ile sił w nogach. Nagle mija nas jakiś Star i fala śniegu z błotem ląduje na nas. Jednak wogóle już nie robi to na nas wrażenia. Jesteśmy już w Karpaczu. Ostatni podjazd, wyjątkowo stromo, jednak nogi same niosą. Mijamy znane już kafejki, kamienice, wreszcie zaczyna gdzieś majaczyć w oddali napis Hotel Mieszko. Ktoś nam robi zdjęcia, ja zaczynam śię uśmiechać od ucha do ucha, jakoś tak w środku robi się ciepło, krew w zyłach aż się gotuje, to nieopisane uczucie euforii, jeszcze tylko kilka stopni z rowerem na plecach i przed nami napis META.
Jestem tak szczęśliwy i nie mogę wprost uwierzyć, że udało się to zrobić. Dopadają nas Przemo, Lisek ściskają nas i gratulują. Chwilę później docierają na metę chłopaki z wysp. Gratulujemy im serdecznie.

Wielka Pizza, After Party i powrót do domu
Nagle jednak ogarnia nas zmęczenie i udajemy się do auta. Po chwili już jestesmy w Kowarach. Gorący prysznic, suche i ciepłe rzeczy są po prostu spełnieniem marzeń. Jeszcze wielka pizza na obiad i czas na rozdanie nagród oraz ogłoszenie wyników. Odbieramy dyplomy. Trzeba przyznać, że zwycięska ekipa Finów robi na nas wrażenie. Widać, że to prawdziwi mocarze. Potem długo obiecywana drzemka i AfterParty. Trzeba przyznać, że całkiem fajne, jednak totalne wyczerpanie sprawia, że ledwo trzymamy się na nogach. Potem już tylko pamiętam jak się obudziłem rano. Szybkie pakowanko i równie sprawna droga do Poznania.

Tak oto kończy się nasza zimowa wyprawa w Karkonosze na największy i najtrudniejszy rajd przygodowy w Polsce. Czy warto było? Podczas trasy wielokrotnie poddawałem w wątpliwość te słowa. Jednak już dziś wiem, że za rok również tam wystartuję, bo to, co człowiek czuje na mecie jest czymś niezwykłym, czymś, co z nawiązką rekompensuje ten ból setek kilometrów pokonanej trasy oraz żmudnych treningów, wielu wyrzeczeń i poświęceń, przełamywania własnego strachu, słabości, pokonywania granic własnej wytrzymałości... i udowadniasz sobie, że nie ma rzeczy niemożliwych.

Na koniec chciałbym jeszcze podziękować wszystkim, którzy w jakiś sposób pomogli nam w przygotowaniach, których był cały ogrom, zwłaszcza firmie wujka Poldka ANPOL POZNAŃ oraz Liskowi i Przemowi, którzy postanowili z nami udać się w Karkonosze. Śmiało mogę powiedzieć, że mieliśmy najlepszy support na BWC ze wszystkich drużyn. Oczywiście dzięki również za trzymanie kciuków na miejscu w Poznaniu i jego obrzeżach. To naprawdę było potrzebne, ta świadomość, że gdzieś ktoś wierzy w nas, że damy radę. Wreszcie dzięki Bartkowi, który musiał znosić moją osobę przez 40 godzin rajdu i mam nadzieję, że jeszcze nieraz przyjdzie nam wspólnie wystartować.

kR
No ładnie, chłopaki. Troszkę czuję się tak, jakbym tam był. Bedąc na mini BWC mogę sobie conieco wyobrazić. Przy okazji warto chyba było Bartek być na mini BWC, bo zdaje się że parę tras się powieliło - w tym "mój" skrót z Okraju do sztolni . No i Bukowiec miałeś już opanowany.
No wiadomo ze warto był to niewątpliwie duzy atut


bo zdaje się że parę tras się powieliło - w tym "mój" skrót z
Okraju do sztolni


Jesli chodzi o skrót do sztolni to poszlismy troszke inaczej niz na MBWC:-)
Spadlismy w dół żółtym szlakiem (tak jak podchodzilismy potem na etapie
pieszym), nastęnie od żółtego szlaku odbilismy czarnym zeby potem
odbić w prawo do sztolni to jest najszybsza mozliwosc dotarcia zimą
z Okraju do sztolni, choć rowery cały czas sie prowadzi - ale za to w dół
i w dodatku w miare przetartym szlakiem

W Bukowcu jadąc od drugiej strony tez było ciut szybciej
No i Kowary miałem juz obcykane a tam tez mozna było sporo nadrobić

Wiem jedno jesli w przyszłym roku bedzie mini BWC przed duzym BWC
to jade na 100% ! Moze w koncu na jakieś AR wybierzemy sie wiekszą
delegacja klubową - bo mini BWC jest przeznaczony dla wszystkich
(długoscia porównywalny do BG)

pozdro
BB
Po przeczytaniu tego opisu możecie liczyć na mój udział przynajmniej w mini BWC.
HKS Mistrzem jest
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • reszka.htw.pl
  • All right reserved.
    © Internet to potęga ÂŤ Obserwuję, myślę, piszę – serwis Goldenrose