ďťż

Ekstremalny Rajd Orła - po rajdzie

site
Internet to potęga « Obserwuję, myślę, piszę – serwis Goldenrose
Hej
Mysle ze moge tu zapoczątkować wątek refleksji po rajdowych

Na początek odrazu info ze zadnej z ekip nie udało sie zmiescić w limicie czasowym
choć ekipa dwójkowa (Marcin+ Czarek) zrobili całą trase, nasza ekipa niestety ale
wchodząć na 5PK ostatniego etapu pieszego (wszystkich było 10PK) nie zastaliśmy
juz sedziego z PK no i skończył nam sie czas na pokonanie całej trasy...
Niestety to zmusiło nas do rezygnacji

A o to kilka refleksji po rajdowych

- rajd przedewszystkim bardzo szybki-ostre limity czasowe, najbardziej zdziwił mnie fakt
ze jadac juz na 1PK etapu rowerowego wjechaliśmy na 5 minut przed zamknieciem PK
to wprowadziło dużą nerwowosc i sporo błędów nawigacyjnych (przynajmniej w naszej
ekipie, w której byłem nawigatorem )

- tereny bardzo piekne, i super widoki w przerwach pomiedzy nawigacją starałem sie nimi raczyć

- fajne mapki do BnO, żałowalismy ze my nie mamy takich fajowych terenów

- i na koniec pomimo ze nie udało sie ukończyć imprezy w czasie sądze ze zdobyte
doswiadczenie zaprocentuje na kolejnych rajdach i innych imprezach

pozdr
BB


ciesze sie, ze udalo sie pokonac trase V ERO, pozostaje jednak niedosyt niezmieszczenia sie w limicie czasowym. dodac jednak nalezy, ze po etapie rowerowym, a wiec po ponad 100 km rajdu mielismy 1 h i 15 min przewagi wzgledem limitow. pokonal nas Odcinek Specjalny - trudno.

poniewaz przez weekend nazbierala sie kupa spraw do zalatwienia, zwlaszcza zawodowych, w temacie rajdu chcialbym powiedziec na kociec tylko jedna rzecz: ciesze sie, ze udalo mi sie wykonac wszystkie zadania linowe:
http://galeria.bikertrzebinia.pl/details.php?image_id=4274

pzdr
mg
Witam!
No i po kolejnym rajdzie. Tym razem V ERO na Ziemii Chrzanowskiej i dolinkach podkrakowskich. Od czego by tu zacząć... Może po prostu po kolei. Przygotowania. Cały tydzień w pełni podporządkowany przygotowaniom do ERO. Wszak od zawsze wiadomo, że 50% sukcesu, o czym chyba najlepiej przekonała się Magda . Do tego czwartkowa awaria samochodu i tak oto z gigantycznym bagażem na plecach udaliśmy się w 2 turach na dworzec kolejowy w Poznaniu i w składzie Marcin Gorzelańczyk i Cezary Marczak(HADES ANPOL POZNAŃ 1) oraz Bartosz Bartkowiak, Magdalena Chraplak, Błażej Meller i Konrad Rochowski(HADES ANPOL POZNAŃ 2) wyruszyliśmy na podbój okolic Chrzanowa. Lissek jeszcze podskoczył do nas na dworzec by wziąć swojego sławną maść i niepowtarzalnym zapachu, ale oczywiście o zasypce zapomniał... Ehh, a Meciowi by się potem baaardzo przydała . Podróż dzięki wagonom z wieszakami dla rowerów i standardem IC przebiega szybko i przyjemnie. Humory dopisują. Już przed samą Trzebinią po przeszukaniu całego bagażu stwierdzam, że nie wziąłem czołówki, z czego mam zresztą niezły ubaw. " Na nieszczęście" w końcu ją znajduję. Około 22:30 po kilku kilometrach jazdy szosą lądujemy w fantastycznym pałacyku otoczonym murem z basztami. Ciepłe jedzonko, rejestracja i szybkie przygotowania sprzętowo - przepakowe. Zasypiany zdrowo po 1 w nocy, więc tylko 5h snu zostało, ale dobre i to. Rano zanosimy przepaki, rowery do boksów, krótka sesja zdjęciowa i na start. Trochę opóźnienia mamy, mega "głośne" przemówienie jakiegoś VIPa i START!
1 Etap - 2km BnO, 2 Etap - MTB I
18PK umieszczonych w dużym parku, dość górzystym. Ciekawe punkty zaliczamy bezproblemowo. Jednego tylko dużej szukamy, ale cóż, śmiesznie się biega po skali 1:2000. Po chwili już wsiadamy na nasze rumaki i jazda w górki. Na początek asfalt pnie się do góry. Tempo wcale dobre. Kilka zjazdów - już jest fajnie. Chłopaki wydarły, ale po chwili dobijają do nas. Marcin chyba się jeszcze do mapy dostrajał;-). W końcu i pchać zaczynamy po górkę. Trochę lasu, niepewności i wreszcie dopadamy perwszy PK. Teraz z kolei bardzo szybki zjazd. Gnamy ile sił w dół. po czym znowu szutrem w górę. Kilka technicznych zjazdów i podjazdów, jest PK2. Humory coraz lepsze. Teraz w dół szlakiem rowerowym. Marcin z Czarkiem pocisnęli i szybko nam zniknęli. Mimo to my również trzymamy mocne tempo. Kilka niepewnych krzyżówek, city, kościół i wylatujemy "w kosmos". 2-3km za nisko, za daleko. No nic, trzeba wiosłować w górę z powrotem. Odbijamy Pk na krzyżówce w lesie i znowu mkniemy asfaltami. Stwierdzam po tym odcinku, że nasz team powinien nazywać się "Demony Prędkości". Ostro podawaliśmy tam naprawdę. Jeszcze szutr, gruntowa, ścieżka, kałuże, błoto, pokrzywy i kolejny pk. Szybki banan i batonik, łyk "słodkiego poaskudztwa" i w drogę. Znowu dość szybki przelot wpierw szutrami, potem do miasta, nad autostradą i Trzebinia. Zakręcamy o 180 stopni i wracamy z powrotem pod autostradę. Bartek upiera sie, że to droga szybkiego ruchu, ale taka szeroka? Wątpliwości rozwiewają tubylcy. Znowu pod górę... a tak się fajnie z niej jechało... Przelot asfaltem, jeziorko i koniec etapu.
3 Etap - Kajak 2km
8 minut przed limitem. Z Błażejem zakładamy kapoki, drewniane wiosła, kajak z niby oparcie , mapka i do wody. Mkniemy przez jeziorko. Lekki wiaterek, wiec nie chlapie za bardzo. 3PK znajdujemy bez żadnych problemów, do każdego z nich Błażej bez żadnej kozery docierał po kolana w wodzie. Poszło sprawnie i bez bólu, minutę gorzej od najlepszych. Humory przednie, prawie wpadam w linkę od jakiegoś żagla i bez kozery ruszamy dalej.

cd nastąpi...

kR
GALERIA V ERO - HKS HADES ANPOL POZNAń


Milion najróżniejszych myśli chodzi mi po głowie po moim pierwszym starcie w rajdzie ekstremalnym. Jestem mocno zawiedziona tym, że sie nie udało, musze przyznać ,że mam sporego doła z tego powodu i ogólnie mam niezły mętlik bo dla mnie nie był to ani sukces, ani porażka.Na pewno była to super przygoda i okazja do sprawdzenia swoich możliwości.

Ponieważ Kondzik zabrał się już za pisanie relacji ja napisze w skrócie swoje wrażenia ,żeby już nie powielać tego samego.
Po dotarciu do Młoszowej i kolacji pojechaliśmy do szkoły, kiedy zobaczyłam tych wszystkich "zakapiorów" przgotowujących mnóstwo rzeczy na przepaki i mieszających jakieś dziwne mikstury to poczułam sie nieco dziwnie, ja nie miałam w ogóle pojęcia co powinnam uszykować na przepak, o wszystko musiałam pytać chłopaków.
Mimo tego że kilka dni przed rajdem niewiele spałam i tak nie mogłam od razu usnąc. Strach, stres i myślenie w kółko:niech to juz sie zacznie. Rano wszystko szykujemy i mykamy na start. Tam brakowało mi takiej atmosfery początku zawodów, jakiegos odliczania, niemniej jednak atmosfera wsród uczestników bardzo fajna.
W końcu ruszyliśmy, ja tylko biegnę za chłopakami ani razu nie patrząc na mapę.Zaraz po zakonczeniu bno dociera do mnie jak duże znaczenie ma szybkie pakowanie, szykowanie się itd, Ruszamy szybko na rowerkach, a ja jeszcze nie pozbyłam sie zadyszki po bno.Pierwsze górki.Próbuję wyrównac oddech. W ogóle nie przejmuję sie tym, że mamy problemy z nawigacją, po prostu nie zadawałam sobie sprawy jak duże to ma znaczenie, podczas gdy Bartek nieźle się wkurzał. Już podczas pierwszego odcinka poczułam jakie mam braki jesli chodzi o technikę jazdy, podjazdy sa dla mnie chwilami zabójcze, ale mega dobre zjazdy daja siłe i chęci by jechać dalej. Kiedy Błażej i Konrad przerzucają się na kajaki, Bartek obmyśla warianty dotarcia do kolejnych punktów, ja mam chwile odpoczynku. Na kolejnym punkcie popełniam jeden z największych błędów w ciagu całego rajdu, mianowicie policzyłam ile jeszcze godzin zostało do końca i wyszło mi 11 , a byłam już wtedy nieźle zmęczona,staram sie zapomnieć o tych 11 godzinach i jadę dalej. Piękne widoki, przecudne ruiny zamku,i cały czas jazda na granicy moich możliwości, dla chłopaków było to pewnie takie normalne tempo. Zadziwiam sama siebie kiedy kilka razy krzyczę do chłopaków z przodu, że możemy jechać szybciej, cóż po prostu atmosfera zawodów i ścigania się z czasem też mi się udzieliła . Kiedy dotarliśmy na przepak byłam przekonana,że damy radę ukończyć rajd, o tym, że juz przekroczyliśmy limit czsowy dowiedziałam się później. Miałam jakies złudne wrażenie, ża sobie troszkę odpocznę ale ledwo co zdążyłam zjeść makaron i się przepakować. Zaczyna się kolejny etap. Od razu podpinam się pod hol. Jestem jeszcze zbyt zmęczona po odcinku rowerowym, żeby biec. Zaliczamy pierwszy punkt i zaczynamy szukac odcinka specjalnego. OS to trasa wzdłuż biało-czerwonych taśm porozwieszanych na drzewach, jest już ciemno,więc samo szukanie zajmuję nam sporo czasu. Przebijamy się przez jeżyny, pokrzywy, wąwozy, chodzimy takim wężykiem, mam wrażenie jakbyśmy chopdzili w kółko, po jakimś czasie OS zaczna być już dla mnie nie tyle męczący co nudny.Na końcu odcinka nie ma punktu tylko konfetti.Wiemy już,że przekroczyliśmy limit. Chłopacy chcieli biec, ale ja nie dałam już rady, może gdybym wiedziała, ze mamy jeszcze możliwość ukończenia to jakoś bym się zmobilizowała. Czuję okropny bół w kolanie, całe szczęście następnego dnia okazało się , że to tylko przyczepy mięśniowe. Ze względu na moje kolano i zimno decydujemy,ze wracamy już od bazy nie szukając punktów, i tak jest to niełzy kawałek drogi. Marzę już tylko o gorącym prysznicu i śpiworze. Radość z tego,że już jesteśmy w bazie miesza się z żalem, że się nie udało.

Jeżeli chodzi o mnie, to na wnioski z tego rajdu jest jeszcze za wcześnie.Tak jak pisałam za dużo najróżniejszych myśli chodzi mi po głowie.i Pewnie dlatego też ta krótka relacja jest nieco chaotyczna Najważniejsze jest chyba to, że nie żałuję startu w V ERO

I na koniec podziękowania dla pozostałej 5 uczestników ERO za świetny weekendowy wypad. Dzięki Bartkowi, Błażejowi i Konradowi za cierpliowść i pomoc, w szczególności Konradowi za pchanie mojego roweru pod większe górki
a także Ani, Bartkowi, Kamilowi, Lisskowi i Kondzikowi za pożyczenie sprzętu.

Miało być krótko, a wyszło jak zwykle, pewnie niedługo coś jeszcze mi się przypomni
pozdr
mysza
Witam!
Na forum napieraj.pl pojawiły się w końcu wyniki V ERO.
Oba nasze zespoły zostały sklasyfikowane
na miejscu 8 - Hades 1
na miejscu 10 - Hades 2

Myślę, że możemy sobie pogratulować

Pozdrawiam
Czarek
powoli chłonę i przychodzą do głowy pierwsze refleksje

dla mnie nie był to ani sukces, ani porażka

Ja uwazam ze był to niewatpliwie Twój sukces, wierz mi ze startowałem juz z kilkoma
kobietami w AR (i to o połowe krótszych dystansach) i moge na dzień dzisiejszy stwierdzić
ze byłas najmocniejsza z nich wszystkich (mam nadzieje ze te słowa napisane na forum
tylko zbuduja Twoja psyche), bo wiadomo ze treningu do AR nie robi sie w miesiąc, a Ty
przez ostatnich kilka tygodni odwaliłas kawał solidnej roboty, owszem bedąc do końca
szczerym to wiadomym jest, że potrzebujesz jeszcze sporo dobrego treningu, ale i tak
powinnas te zwody odbierać w kategorii sukcesu

Oczywiscie gratulacje dla wszystkich i Kondziu czekam na dalsza relacje

pozdro
BB

reszte uwag odnosnie teamu wysle na priva

Na forum napieraj.pl pojawiły się w końcu wyniki V ERO.
Oba nasze zespoły zostały sklasyfikowane


mialem na to niewielkie nadzieje, a tu jednak! udalo sie - zostalismy skalsyfikowani nie jest to do konca to, ale przedluzanie limitow czasowych to nie wymysl tylko jurka bno ale takze i innych imprez w kazdym razie, gdyby wydawali odpowiednie t-shirty, moglibysmy nosic koszulki: V ERO finisher gratulacje wszystkim ekipom i pozdrawiam.

mg
czolko.

nie niose najlepszych wiesci. nasz drugi zespol - hades anpol poznan II, zostal nieklasyfiowany ze wzgledu na blad sedziow ktorzy Wam wpiali czas innej ekipy. dostalem to w mailu od jurka bno i wyczytalem na stronie napieraja. trudno - chociaz nasz zespol (Czarka i moj) zostal sklasyfokowany na 8 miejscu (co jak na debiut [polowa stawki] oceniam jako wystep niezly). pozdrawiam i mimo rozstrzygniec sedziow gratuluje walki hadesom "dwa" - czyli czworce

w odroznieniu od postu z Piły brak tu gratulacjhi wiec ja - jako szef HKS, gratuluje i dziekuje wszystim uczestnikom V ERO w Trzebini, Młoszowej i okolicy! zwlaszcza Myszy ktora debiutowla w AR!

mg
GRATULACJE dla wszystkich ale przede wszystkim dla Myszy za upór. Bo reszta to coś tam już robiła, a ona proszę - pierwszy raz!!!

Teraz czekamy na inne dziewczyny, proponujemy pomoc w treningach, dobre rady i wsparcie
cd relacji....

IV Etap - MTB
Wariant szybki i przyjemny szutrową drogą rowerową przez las. Szybkie podbicie pk i ruszamy dalej mknąć asfaltami leśnymi z zawrotną prędkością. Jedzie się super. Po chwili las się kończy i zaczyna się podjazd. Stromo, bardzo stromo. Asfalt się topi, pcham rowerki i jakoś dajemy radę, widoki wprost przecudne. Jedziemy jeszcze przez małą wioskę i naszym oczom ukazują się fantastyczne ruiny zamku. Robimy sobie kilka fotek tam , po czym zaczyna się karkołomny zjazd. Wiem, że wcześniej Czarek tam zrobił salto przez kierownicę, no cóż, było dość stromo. Szybki zjazd z górki, uzupełnienie wody przy sklepiku i naprawa przedniej przerzutki, tak docieramy na górę, gdzie miał mieć miejsce etap BnO.
V Etap - BnO
Dostajemy bardzo fajną mapkę 1:10 000 z pucharu Wawela - 3 miesięczną, także aż pachnie nowością. Śmigamy bez żadnych problemów po przecinkach i przez las. Przy pierwszym pk Błażej ma troche zachodu z podbiciem, bo punkt przy podnóżu skały, a on na jej szczycie. W drodze na kolejny idealnie tniemy drogi w poprzek, przechodzimy obok wyraźnie zaciekawionego nami Dobermana i lecimy dalej. Kolejne skałki u podnóżna, na szczycie. Przebijamy się trochę przez gęstwiny chcąc nadrobić dystansu, ale idzie jak po maśle. Czas ukończenia około 55 minut - rewelka zważywszy na przewyższenia i fakt pokonania większości idąc. Szybki banan popity Tigerem i ruszamy w doł

Etap VI - MTB
Z Błażejem dajemy sie troche ponieść fantazji i zapominamy całkowicie o hamulcach podczas zjazdów. Adrenalina troche się podniosła, super. Skręt w prawo i pod górę. Meciu holuje Magdę, Umilamy sobie podjazd pogaduchami i ciagnimy byle do przodu. Znowu zjazd i zaczyna się 3kilometrowey podjazd. Nie taki znowu stromy, ale też łatwo nie było. U góry pk i już spadamy na przepak. Szybki przelot krajówką, robimy zgrabny pociag i suniemy to w górę, to w dół.

Przepak,Etap VII Adventure Running
Szybko odstawiamy rowery i chwilę szukamy miejsca gdzie ten przepak się wogóle znajduje, wreszcie jest! Przepakowujemy plecaki, jemy makaron z gulaszem i ruszamy na etap pieszy.
Biorę Magdę na hol. Testujemy, wychodzi nieźle. Zatem szybko na pierwszy pk na górze. Bezbłędnie docieramy na miejsce i podbijamy pk. Pytamy się co z tym odcinkiem specjalnym, gdzie on sięwogóle zaczyna, na co punktowy mówi, że nie wie,że trzeba gdzieś tam na dół, to znajdziemy. No to schodzimy, szukamy w ogarniętym mrokiem lesie. Bartek klnie, wszyscy klną, tylko ja jakiś spokój mam jeszcze nie wiedzieć czemu. Kombinuję, że trasa idzie gdzieś trawersem wzdłuż szczytu i znajdujemy pierwsze taśmy wzynaczajace trasę pk. Zatem idziemy tak - Bartek z Błażejem z przodu szukają kolejnych szarf, a ja holuję Magdę i w razie potrzeb wskazuję w jakim mniej więcej kierunku powinna iść droga wg mapy. Zapoada noc. Ciemno, mnie chyba wyraźnie zaszkodził ten makaron z gulaszem, bo zacznyam mieć mdłości i jakoś tak trochę osłabłem,. Kluczymy w pokrzywach, wąwozach, krzakach po dróżkach, innymi słowy po czym się dało. W końcu udaje się ukończyć ten odcinek. Czas -2h. Wg planu powinno być 1h. Doprawdy nie wiem jak to możliwe. No ale nic, niezrażeni tym i z świadomością, że i tak już z nikim walczyć o lokatę nie bedziemy, ruszamy dalej. Odcinek asfaltu, potem lasu i jesteśmy na pk. Niestety brak obsługi oraz lampionu. No cóż, w końcu już po limicie. Ruszamy zatem dalej. Po drodze spotykamy znajomą dziewczynę. Okazuje sie być ona z obsługi i już czekała na transport do bazy. Wpisała nas zatem jeszcze, a my dalej ruszyliśmy w ciemną noc. Robi sie chłodno i trochę marzniemy. Magdzie zaczyna kolano coraz bardziej dokuczać, wszak już ponad 120km za nami. Wybieramy więc jak najkrótszy i prosty wariant szlakami na kolejny pk. Niestety w miejscu gdzie przebiegała na mapie granica powiatu, również pojawiła się rzeczka, niewidoczna na mapie praktycznie. Ruszamy więc do najbliższego mostu nadrabiając około kilometra. Zrobiło się bardzo zimno, a my w cienkich polarkach. Niestety kolano Magdy coraz bardziej odmawiało posłuszeństwa. Idąc asfaltem zaczynamy się zastanawiać nad dalszym brnięciem trasą rajdu wiedząc już, że jest dawno po limitach. W końcu bojąc się o bezceleowość kontuzji Magdy decydujemy się zboczyć z trasy i ruszyć z powrotem do do bazy rajdu, a jakoże byliśmy dokładnie na końcu mapy, przez to droga jaką pokonujemy jest praktycznie taka sama co trasy, tylko przewyższenia ciut mniej. Około 2 w nocy docieramy do bazy rajdu. Troszkę z niedosytem, ale jednak z poczuciem, że zrobiliśmy jako drużyna wszystko co było możliwe.

Epilog
Odbieramy rowerki, jeszcze ciepła herbatka, wprost fantastyczny prysznic i spać. Rano pobudka dość wcześnie, śniadanko, pakowanko i spadamy na pociąg o 13 do Trzebini. Świetny wagon z hakami na rowery , po izotoniku na drogę i 5 godzinna droga do domq, podczas której jeszcze analizujemy sobie mapki różne i rozmawiamy o ważniejszych i tych mniej istotnych pierdołkach. W Poznaniu jeszcze decydujemy się na wyskok do Sphinxa i tak oto kończy się nasza wyprawa do Ziemii Chrzanowskiej w ciepły wrześniowy weekend.

Jakie refleksje po rajdzie?

Różne, ale raczej pozytywne. Szkoda, że ne ukończyliśmy w czasie trasy, jednak sama trasa naprawdę ciekawa i dość wymagająca. Dużo górek, lasów, jazdy w terenie, zameczki, stare wioski na zboczach, ciekawe zadania specjalne, swietny etap BnO, bardzo ładna baza rajdu, niezła konkurencja, dość ciasne limity, ale to co najważniejsze, naprawdę świetna zabawa i kolejny dobrze spożytkowany weekend . czy było ekstremalnie? Momentami napewno, choć dla niektórych osób z naszego teamu napewno przez cały czas.Jeśli okolicznosci będą za rok temu sprzyjać, napewno chętnie wystartowałbym tam za rok. Na koniec dzięki za wyprawę Magdzie( która nprawdę dała z siebie wszystko:-)), Błazejowi, Bartkowi, Marcinowi i Czarkowi oraz wszystkim tym, którzy nas wsparli logistycznie, tj. Liskowi, Kamilowi, Ani P-Ch., wujkowi Poldka(ANPOL POZNAŃ) no i wszystkim za trzymanie kciuków na trasie.

kR
dzięki chłopaki za miłe słowa, od razu jakoś mam więcej motywacji do treningu a co do propozycji pomocy to z pewnością kiedyś skorzystam, no i fajnie żeby znalazły się jeszcze jakieś dziewczyny chętne na takie wypady, w końcu ile można wytrzymać z samymi facetami
witka
Dawno Dawno temu, za gorami, za lasami, bylo sobie ERO!!!!!
No wlasnie chcialbym i mam do was prozbe zeby caly sprzet wspinaczkowy wrocil szybko do mnie bo na sobote bedzie mi potrzebny na nabor!!!
Cwartek, piatek nie ma mnie siedze w gorach, wiec najlepiej przywiescie go na zbiorke HKSu!!!
pozdro
lg
no oki od Myszy i Kondzia juz mam! Teraz tylko Bart, Meciu i Gorzola!!! panowie jezeli moge prosic to do konca tygodnia zeby to sie zjawilo w harcowce lub tez u mnie w domu ja w czwartek wyjezdzam ale ktos w domu u mni ezawsze jest!!!! Kondzik Ty masz jeszcze ta czarna line w domu! Fajnie by bylo jakby tez zladowala do soboty!!!
pozdro
z gory dzieki
lg
przyszedl filmik z ERO zaraz wrzucam na ruszt - a co! sa dwie plytki wiec jedna chyba dla Ciebie Czaras? jakos sie musimy styknac jak zawitasz w porcie

pzdr
mg
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • reszka.htw.pl
  • All right reserved.
    © Internet to potęga ÂŤ Obserwuję, myślę, piszę – serwis Goldenrose