Internet to potÄga ÂŤ ObserwujÄ, myĹlÄ, piszÄ â serwis Goldenrose
ejze.zaczytalem sie ostatnio w jakims starym watku i trafilem tam na klasyfikacje Kondzika, dotyczaca wywrotek na rowerze. nie ma co ukrywac, ze wielu z nas ma nie male doswiadczenie w tej dziedzinie. a wiec podsumowujac sezon: jakie mieliscie "gleby" na Waszych alu rumakach?
pozwole sobie zaczac:
1) wycieczka treningowa, bodajze przedgromowa, malta, antoninek i okolice. snieg, pod sniegiem lod, za ostre wejscie w zakret i (cytuje Kondzika) biedronka z testowaniem wytrzymalosci kasku. wypadajac z roweru zapodalem kolancem w kiere, glowa w ziemie (nie bylo az tak mocno ale kask sie przydal) i wtedy postanowilem - nastepna zima z kolcami.
2) InO rowerowe kopra. szukajac przejazdu "na cwaniaka" wjechalem w malo uczeszczana lesna droge. nagle z drogi zrobila sie waska sciazka, potem sciazynka, by w koncu zamienic sie w pole pokrzyw gdzies w srodku lasu. starcilem kontakt wzrokowy z podlozem i chcialem sie zatrzymac, zrobilo sie jednak ostro z gorki a w ziemi wyrwy jak po wycince. niestety - nie mialem amora :/ kolo wjechalo w wyrwe, fikolek przez kierownice z efektowym zawisnieciem w powietrzu na ulamek sekundy, tylnie kolo nad glowa i... gleba. przy okazji upadlem na mapnik Kamila ktory nie wytrzymal tej proby i caly sie polamal.
3) Rondo Zegrze, smigamy w kolumnie jakies 30 - 35 km/h, zobaczylem zielone swiatlo na nastepnych swiatlech wiec przyspieszam. w tym samym momencie jakis idiota w Renault 19 zaczyna trabic. obejrzalem sie wiec by zobaczyc czy nie dzieje sie cos niebezpecznego. gdy spojarzalem spowrotem przed siebie spostrzeglem, ze Liss juz stoi a nie jedzie. na szczescie zdazyl sie wypiac. upadlem gdzies na srodku skrzyzowania z ulica Inflancka, 1,5 metra przed maska owego Renault i byl to najbolesniejszy upadek tego sezonu.
wszytskim zycze ich jak najmniej, choc nie powiem ze czasem dostarczaja duzo smiechu.
pzdr
mg
też miałem fajną glebę jak rozstawiałem Hadesa. Hamulec na przednim kole zaciśnięty, a ja wraz z całym rowerem obróciłem się na osi przedniego koła. Efekt - poszła lampka odblaskowa przymocowana z przodu Dobrze że nie jechałem szybciej z tej górki...
2 dzień po zakupie roweru...
Sypie przez Plac Wolności, środek pusty(tylko jacyś ludzie na ławkach), ciemno, pogoda w porządku, więc sami rozumiecie-można się rozpędzić. I nagle coś mi przestało stykac w słuchawkach. Nienawidzę jak przerywa mi muzę, więc prawą ręką grzebie coś przy tych słuchawkach, ale grzeje cały czas cos koło 30 km/h. I nagle ktos postawił mi na końcu placu schody...normalnie szok!!! Kierownice trzymałem tylko lewą ręką, mimo to odruchowo dałem po hamulcach. W poprzednim rowerze, żeby zahamować musiałem naprawdę mocno nacisnąć dźwignię. No i stało się... Przednie koło zblokowane całkowicie, kierownica trzymana lewą ręką jakoś mi się ,,wymsknęła" no i poleciałem chyba ze 3 metry. Rower został, ja lecę... i jak grzmotnąłem w ziemię, to żałowałem, że wyłozyli plac pozbrukiem. Lekko sie poździerałem, skasowałem lampkę rowerową i skrzywiłem kierownicę.
Lecąc z tych schodów musiałem wyglądać jak Adam Małysz, bo zaraz zlecieli się ludzie żeby mnie skrobać z tego pozbruku. Zdziwiłem się nieco, bo jak miałem wywrotkę na motocyklu to wszyscy mieli mnie w głębokim poważaniu.
Jaki z tego morał?
Zanim sie rozpędzisz zorientuj się czy czasem nie ma gdzieś schodów, których nie powinno byc w tym miejscu.
W tym roku było kilka nie lada wyczynów .
Kilka ciekawych, które mi teraz przychodzą do głowy, to tak:
- wracamy z tej przejażdżki zimowej, kiedy to Marcin testował wytrzymałość kasku i skręcamy asfaltem przy źródełku nad Maltą. Popadało śniegu troche, który przykrył lód. No i na zakręcie Bartkowi tył uciekł spod tyłka i zaczyna sunąć bokiem. Ja już pokładam się ze śmiechu, odwaracam się i ląduję dokłądnie tak samo na ziemii.
- Bergson Winter Challenge - jeden ciekawy upadek - podobna historia - totalnie luźny śnieg na asfalcie no i tym razem cały rower wyjechał spode mnie - było to na zjeździe do Kowar z kopalni. Bartek podobnie glebę tam zaliczył
- wakacje - ciekawy fikołek przez kierkę na polnej dróżce przy Gruszczynie - nad jeziorem Swarzędzkim. Jadę sobie, wysyłam sms no i nagle z prawej pokrzywy wystają. Ja krótkie spodenki - postanowiłem zhamować i objechać to. Nacisnąłem lewą klamkę no i klasyczne salto przez kierkę dzięki zblokowaniu przedniego koła. Najlepsze jest to, że nic mi sie nei stało, dalej trzymałem komórkę, która nawet nie dotknęła ziemii.
- pierwszy upadek w SPD - F16 w Krzesinach. Jedziemy sobie zatłoczona maksymalnie Głuszyną, aż w końcu jakiś koleś stanął za blisko krawężnika. wypiąłem lewą noge, ale ni jak ją było postawić na samochodzie no i klasycznie powolutku położyłem się z rowerem na chodniku przy przechodniach.
- drugi upadek w SPD - wracamy chyba z tej samej przejażdżki co wyżej. Podjeżdżam pod moją klatkę no i od strony wypiętej nogi jakiś koleś mi stanął i sie patrzy. No i ja gustownie poleciałem na drugą... Bezczelny to był typ. Zrobił to z premedytacja.
- trzeci upadek w SPD - podczas "przejażdżki" po okolicahc Poznaniia dojechalismy z Marcinem nad j. Jarosławieckie. Kilka refleksji brzegiem no i zbieramy się z powrotem. Ruszamy w mega piachu no i nie ruszyłem. Ale zdążyłem się wpiać, w związku z tym klasyczna gleba w miękki piasek
Jak sobie jeszcze jakieś przypomne to napisze. Wszak to fajno sie wspomina, co nie?
No i również życzę jak najmniej upadków w 2007 roku.
kR
Popadało śniegu troche, który przykrył lód. No i na zakręcie Bartkowi tył uciekł spod tyłka i zaczyna sunąć bokiem. Ja już pokładam się ze śmiechu, odwaracam się i ląduję dokłądnie tak samo na ziemii.
- Bergson Winter Challenge - jeden ciekawy upadek - podobna historia - totalnie luźny śnieg na asfalcie no i tym razem cały rower wyjechał spode mnie - było to na zjeździe do Kowar z kopalni. Bartek podobnie glebę tam zaliczył
no ja oprócz dwóch powyższych miałem 3 gleby na mini Bergsonie, ale tam nie miałem
jeszcze kolcowanej opony i własnie sobie przypomniałem ze juz kiedys był podobny
watek w temacie - treningi rowerowe i znalazłem cos takiego
1 Bartosz Bartkowiak: 4 w tym 1 raz efektowny suw przy źródełku + 3
podczas zjazdów na BWC w tym podczas upadku przebita dętka
2. Grzegorz Lissowski: 3 upadki sunące, 1 raz noga w rzeczce
2. Konrad Rochowski: 3 w tym 1 boczny odjazd roweru spod siebie też przy źródełku, 2 razy na lodzie podczas rozstawiania 2GP 2006.
3. Marcin Gorzelańczyk: 1 biedronka z testowaniem wytrzymałości kasku
Na Bergsonie miałem tez ze dwie, trzy gleby - klasyk - czyli tylnie koło starało sie na
sniegu (lodzie) wyprzedzić przednie koło
Ale najbardziej bolesną wywrotke pamietam z TNFAT zjeźdżając z góry Lubań (prawdziwy
hardzior) skończyły mi się klocki w tylnim hamulcu - został tylko przód
wogóle nie mogłem jechać, az w końcu sie wkurzułem i przyspieszyłem troszke, no i nagle
musiałem przyhamowac, dusze prawą klamke - i nic jade dalej, no wiec lewa klamka
no stało sie wywrotka przez kierownice, zahaczająć swięconką o rame
Kolejna to przed Krzemieniem wybrałem sie z kumplem do WPN-u a tam koledzy
na quadach zaorali szlak wiec chcielismy zawrócić - naszczescie mała prędkosc (prawie
w miejscu) upadłem na zasadzie jakbym sie nie wypiął z SPD-ów ale na ziemi leżał akurat
kamień wielkosci pięsci, bardziej bolało niz wywrotka na lodzie - nikomu nie życze
Życze natomiast wszystkim i sobie aby rok 2007 obfitował w mniejsza ilosc upadków
pozdr
BB
Trudno mi uwierzyć ale pamiętam tylko jeną "glebę" w moim wykonaniu.
Pierwsza przejażdżka po przyjeździe z salonu, wraz z Marcinem wybraliśmy się na lajtowy przejazd nad Maltę. Celem min. były górki przy miasteczku dla zawodników. Pierwszy zjazd i Metter ląduje przez kierownicę na drzewie (jedyne jakie w tym miejscu stoi) nie znałem jeszcze wtedy swoich hamulców. Szybko się pozbierałem i jedziemy dalej..:D Więcej jakiś wywrotek nie pamiętam.
W tym sezonie, choć był pierwszym moim z SPD, miałem chyba tylko dwie gleby
- na MTBO Kopra, obok punktu przy ogrodzeniu ZOO. Krzaki przy ścieżce zblokowały mi kierę i zrobiłem obrót wokół osi kierownicy (nie wypinając się z pedałów). 3 minutki szukania licznika i pojechałem dalej
- na Gringo- wystraszyłem się metrowej długości kałuży (gdzie ludzie maczali supporty) i dałem po hamulcach, na co semi-slicki odpowiedziały poślizgiem i przez ww. kałużę przejechałem się bokiem
Spektakularne było też lądowanie Piotra Kryszaka na Krzemieniu- pruliśmy zaoranym polem na punkt w Strzeszynku i nagle Piotr napotkał dziurę, która przekroczyła możliwości jego amoryzatora. Koniec końców- Piotr wylądował po lewej, rower po prawej a na środku wbity na sztorc w błoto blat mapnika
2. Grzegorz Lissowski: 3 upadki sunące, 1 raz noga w rzeczce
hmm no od tego czasu juz troche przybylo ich!!!
Najlepsze i naj bardziej efektowne to moze bylo kilka, a najbardziej zapadly mi w pamieci dwie!
Pierwsza na dziewiczej Gorze, kiedy to zjezdzamy ostro w "tunelu" oczywiscie wuchte sniegu predkosc niezla i nagle Kondzik ktory byl przede mna zahamowal niewiadomo czemu no a ja normalna reakcja unik w prawo no a ze slisko wiadoma rzecz no to mnie zarzucilo tylne kolo wyprzedzilo przod a ja lot przez kierke glowa w chalde sniegu! szczescie ze mialem kask no i szczescie ze pod sniegiem nie bylo wielkiego glazu
a druga to jak wracalismy z jakiejs wyprawy, bodajrze wtedy kiedy to bart i kon zaliczyli na lodzie poslizg, a ja jadac po lodzie przykrytym sniegiem wszedlem w zakret bokiem no i gleblem sie na plecy, a ze bylo z gorki i mialem niezla predkosc to oczywiscie sunolem tylkiem po lodzie przez dobre 8-10m :D
To tyle z takich efektownych wylozen:)
a z najnowszych wiesci to tyle ze dzis jadac sobie ze serwisu Gianta testowalem przezutke i pojechalem sie jeszcze przejechac, przy podjezdzie pod kraweznik (predkosc minimalna) podnosze przednie kolo wjezdzam, no a ze mam SPD no to podnosze rowniez tylne kolo, fakt tylko taki ze za mocno sie przechylilem do przodu i przelecialem przez kierke prosto na beton uderzylem klata o nawierzchnie i rower na mnie bo nie wypiolem sie:D no wiec boki zrywac:) wstaje, oczywiscie co pierwsze robie sprawdzam czy rower caly, tu niestety kicha ucierpial licznik, ktory nie wytrzymal presji i popuscil soki :d tak po za tym kilka rys na manetkach, a tak wszystko gra i buczy!!! :D:D
pozdro
lg
Jakoś wiosną wybrałem się na Dziewczą Górę.
Długi korek na Bałtyckiej wywołany opuszczonymi szlabanami na przejeździe kolejowym przy elektorciepłowni Karolin. Podjeżdżam do rogatek, ale pociągu nie widać i pomimo iż dróżnik stoi na zewnątrz napawa mnie ochota na szybki partyzancki przejazd dostrzegając, że rogatki się nie zachodzą i jest szpara w sam raz na moją kierownicę. Szybko przejeżdżając przewinęła mi się przez głowę myśl, że się nie zmieszcze i stało się... Kierownicą zahaczyłem o szlaban i wywrotka stosunkowo łagodna, ale na pewno stanowiła niemałą rozrywkę dla kierowców i pasażerów czekających w korku. Spalony ze wstydu szybko wsiadłem na rower i pomknąłem, aby jak najszybciej zniknąć z miejsca zdarzenia.
Pozdrawiam, Marcin
Cóż, kraksy i gleby na rowerach szosowych dość rzadko sie zdarzają, a jak jakieś się przytrafią, to nie należą one do przyjemnych.
Ja w czerwcu br. miałem kraksę którą na długo zapamietam. Jadę wzdłóż korku na ul.Nowowiejskiego i nagle facet wysiada z taksówki (otwiera drzwi) gdzies na 2 metry przede mną. Jechałem dość szybko,kierownicą mi sie udało ominąć kant drzwi, ale przyp......... udem. Po dorodze obaliłem sie jeszcze na zaparkowany samochód (zbita tylna lampa, porysowany lakier) i wylądowałem na ziemi z mocnym uderzeniem głową o asfalt (miałem kask). Potem 5 min.zawrotów głowy i 1h czekania na policję. Na szczęscie nic wielkiego sie nie stało (stłuczony miesień). Taksówkarz zwiał (policja go odnalazła), pasażer wysaidajacy chcial tez zemną uciekacze wzgledu na uszkodzony zaparkowany samochod. Ostatecznie otrzymałem niemałe odszkodowanie (2 tys.zł-w tym 1,5za same obrażenia, reszta za uszkodzenia mechaniczne roweru)
Teraz jak jeżdże wzdłóż samochodów to trzymam obie ręce na hamulcach i jade ok.10km/h.
Qrcze, faktycznie hardkorowy upadek Łuki. Dobrze, że wyszedłeś z tego cało.
Niestety na drodze tak już jest... Niedaleko Nowowiejskiego - na zjeździe do placu Cyryla kiedyś cudem nie uderzyłem w auto. Kobieta wyprzedziła mnie autem, po czym raptownie skręciła w prawo w bramę. Gdybym błyskawicznie nie zahamował - lot przez maskę gwaratnowany. Do tej pory nie uffm autom, które mnie wyprzedzają i nie jadą zbyt szygko..
Ktoś kiedyś napisał, że MTB jest bezpieczniejsze od szosy. Chyba miał racje....
kR