ďťż

Wypadki na rowerze

site
Internet to potęga « Obserwuję, myślę, piszę – serwis Goldenrose
Widzę, że opowiadacie tu różne swoje historie związane z rowerami. Ja rzadko korzystam z tego środka lokomocji ale może trochę ku przestrodze mogę opowiedzieć swoje jedno niezapomniane wspomnienie z pracy na Izbie Przyjęc, które jest związane właśnie z rowerami.

Wspomnienie jest krótkie, ale taki obraz pozostaje na całe życie przed oczami. Pewnego słonecznego popołudnia dostaliśmy informacje, że wiozą nam rowerzyste po wypadku. Można rzec normalna sytuacja, ale kiedy ujrzeliśmy co się naprawdę stało byliśmy przerażeni. Młody mężczyzna jechał na kolarce na której miał dwa uchwyty rak, jedne normalne i drugie te kolarskie na przodzie. Rowerzysta o coś zachaczył i przekoziołkował do przodu. Te "rączki" wbiły mu się w brzuch całkowicie go rozszarpując. Przywieźli nam chłopaka z kierownicą wbitą w brzuch i owiniętymi wokół niej wnętrznościami. Potworny widok. Na szczęście w ciagu kilku lat pracy tylko raz spotkałam się z takim wypadkiem rowerowym.


Ja chyba jestem najszczęśliwszym posiadaczem dwóch kółek, przez tyle lat nie miałem żadnego większego wypadku. Oprócz kilku śmiesznych gleb, gdy ruszałem, bo nie zdążyłem się wypiąć z pedałków to jedynie raz się wyłożyłem na serpentynach, było trochę rumoru, bo kobieta była w domu i wybiegła na zewnątrz zobaczyć co się dzieje, trochę się poobdzierałem, ale musiałem jechać na pogotowie, bo poszedł łuk brwiowy więc trzeba było zszyć, bardziej rowerek ucierpiał, więc nie wiem czy mnie ktoś w dziedzinie jazdy bezwypadkowej pobije, a miałem czas gdy bardzo często lubiłem jeżdzić za autobusami i ciężarówkami i miałem kilka sytuacji podbramkowych, z których wychodziłem obronną ręką

[ Dodano: 2009-02-15, 21:34 ]

Moemosyne, skoro ten pacjent został przywieziony do szpitala, to ta osoba jeszcze żyła?
Żyła, mało tego została uratowana. Mężczyzna szybko trafił na stół. Kilka godzin cięcia, wyjęcie kierownicy, pozszywanie rozpszarpanych narządów. Kiedy opuszczał szpital zastanawiało mnie czy kiedyś jeszcze siądzie na rower.
JA podobnie jak Rychu nie przeżyłem jeszcze żadnego poważnego wypadku. Mój najgroźniej wyglądający wypadek wyglądał mniej więcej tak. Pojechałem z kolegą na rowery w stronę Jasionki ... gdy jechaliśmy przez Palikówkę krętą wąską drogą zagadałem się z nim i nagle poczułem że pod kołami jest coś innego niż asfalt. Jechałem na pobocze które było trawiaste potem był pas pokrzyw i pole orne. Myślałem że zaraz się zatrzymam bo ugrzęznę w ziemi jednak się nie udało. Na jakiejś wyrwie wybiło mnie w powietrze, w locie zdążyłem dwa razy zobaczyć na przemian trawę i niebo i wpadłem w pokrzywy. Otwarłem od razu oczy i zdążyłem zobaczyć jeszcze tylne koło roweru który szybował w powietrzu nade mną. Jak wstałem nie dość że byłem cały w bąblach to jeszcze nie mogłem złapać oddechu i zacząłem się dusić a mój wspaniały kolega zachodził się na asfalcie ze śmiechu. Powiedział mi tylko " jeszcze nigdy nigdy nie widziałem takiego śmiesznego wypadku" - dla mnie jednak nie było to śmieszne już do końca dnia czułem swędzenie na skórze przez te pokrzywy ( ale podobno pokrzywy są zdrowe


wojtawka1, Ja jak i Wy nie miałem poważniejszego wypadku, ale nigdy nie zapomne jak pojechaliśmy z kumplem w strone Budziwoja.
Dziwnym trafem koło się scentrowało
Wojtek, ja z tym brakiem tchu wiem jak to jest, jak byłem mały chciałem kopnąć piłkę, jednak noga pośliznęła się jak to na wsi na g...upadłem na plery no i dalej wiadomo:)
Ale miałeś super lot, szkoda że tego nie widziałem i nikt tego nie nakręcił.
A jednak miałem więcej upadków, włąśnie podobny mi przypomniałeś, tylko że to były takie błahostki że o nich zapomniałem.
Raz po ciemku wracałem boczną asfaltową mało znaną mi drogą bez świateł, ciemno było bardzo, teren nie oświetlony, więc jechałem na wyczucie. Też nagle mi się asfalt skończył i zanim zdążyłem zareagować w którą stronę odbić byłem już w fosie i poznałem bliżej pokrzywy, ha teraz będzie dobre.
Wracając ze znajomymi z Kalwarii Pacławskiej (nie z pielgrzymki) wiadomo jakie tam są na drewnianych mostach wyrwy. Jechałem rozpędzony z góry i nagle zobaczyłem że brakuje nie jednej a dwóch deseczek w pionie, wiedziałem że nie mam szans się zatrzymać, hamowałem aby zwolnić prędkość by zminimalizowac skutki upadku. Jeszcze przed przeszkodą już wyobraziłem sobie jak koło wpada w dziurę i w niej zostaje, a ja lecę przez kierownicę. Zaczęło się podobnie, koło wpadło w dziurę, dobrze że wtedy zwolniłem przedni hamulec, nie wiem jakim cudem wyskoczyło z niej gdy ja już wylatywałem w powietrze, rower zaczął mnie wyprzedzać a ja nogi pomiędzy ramą na asfalcie i biegnę za rowerkiem, rzuca mnie na boki, już udaje mi się opanować sytuację gdy w tym momencie kumpel z tyłu nie wyhamował i uderzył we mnie, z tego już nie dałem rady wyjść no i gleba.

[ Dodano: 2009-02-16, 18:19 ]

Mnemosyne, światek kolarski jest mały, nie słyszałem o takim przypadku, chyba sobie żartujesz
Widać nie jest aż tak mały jak Ci się wydaje. Ja nie musiałam słyszeć o takim przypadku, ja go odbierałam z karetki. A pacjenci z którymi kiedykolwiek miałam styczność nigdy nie są powodem do takich żartów.
Racja - powiem szczerze z wszystkich wypadków z jakich wychodzi się cało lub z lekkimi obrażeniami po pewnym czasie się żartuje i śmieje. Ale mam nadzieje że nigdy nie będę miał okazji przeżyć takiego po którym nie będzie mi się chciało śmiać.

Ale mam nadzieje że nigdy nie będę miał okazji przeżyć takiego po którym nie będzie mi się chciało śmiać.
Jak chyba każdy

Ja za dzieciecych czasów oberwałem kierownica w splot... Co objawia się problemem ze złapaniem oddechu Nie było groźne, ale jednak w pamieci zostało

A tak z "ostatnich" to przekoziołkowanie hopki ;P
Na szczescie tylko lekkie zadrapania.
a ja miałem i skończyło się operacją, nawet dwiema. Tyle powiem. Na marginesie - jestem zdrowy i w pełni funkcjonalny. I nie miałem kierownicy w bebechach.
Mi się jeszcze przypomniało jak pojechałem na Lisią Górę i tam co jest już od strony Wisłoka taki zjazd i wyskakuje się na drugiej stronie albo robi jakieś trikasy... no ja chciałem tylko przejechać i z drugiej strony wyjechać jednak w pewnym momencie hmmm brakło pary w rowerze i zjechałem do tyłu na pleckach i główce ( oczywiście chciałem się ratować ale botu SPD mi to utrudniły... ale sobie dupke obdarłem
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • reszka.htw.pl
  • All right reserved.
    © Internet to potęga ÂŤ Obserwuję, myślę, piszę – serwis Goldenrose